Jest postępowanie sprawdzające w sprawie pułkownika Krzysztofa Duszy. Jak dowiedział się reporter RMF FM Grzegorz Kwolek, śledczy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie wszczęli je z powiadomienia samego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Ma ono wyjaśnić, czy odwołany szef Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO nie złamał przepisów o tajemnicy państwowej.

Jest postępowanie sprawdzające w sprawie pułkownika Krzysztofa Duszy. Jak dowiedział się reporter RMF FM Grzegorz Kwolek, śledczy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie wszczęli je z powiadomienia samego ministra obrony Antoniego Macierewicza. Ma ono wyjaśnić, czy odwołany szef Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO nie złamał przepisów o tajemnicy państwowej.
Szef MON Antoni Macierewicz /Lech Muszyński /PAP

Zdaniem ministerstwa Antoniego Macierewicza, Centrum działało niezgodnie z przepisami, a poprzedni szef nie zastosował się do poleceń przełożonych.

Odwołany szef Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO miał ujawnić informacje niejawne. Chodzi o informacje o rzekomych problemach przy tworzeniu Centrum, które pułkownik Dusza miał przekazać dziennikarzom.

Sprawdzimy, czy te informacje były zastrzeżone i czy faktycznie doszło do przekroczenia uprawnień przez pułkownika Duszę - usłyszał w prokuraturze nasz dziennikarz.

W poniedziałek rano Bartłomiej Misiewicz, powołany w czwartek na stanowisko pełnomocnika do spraw tworzenia Centrum, poinformował, że on również złożył szereg powiadomień o złamaniu prawa do Prokuratora Generalnego. Chodzi między innymi o ujawnienie ściśle tajnych dokumentów, przekroczenie uprawnień czy niewykonywanie poleceń służbowych przez żołnierzy SKW, w tym pułkownika Krzysztofa Duszę. Cieszę się, że mogliśmy rozbić to państwo w państwie - mówił Misiewicz.

Zawiadomienie prokuratury przez MON to efekt siłowego przejęcia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, które rozpoczęło się w nocy z czwartku na piątek, a zakończyło się w sobotę komisyjnym otwieraniem pokoi, szaf pancernych i sejfów. Jak napisała "Gazeta Wyborcza", urzędnicy zburzyli ścianę działową w korytarzu łączącym budynek ośrodka z kompleksem gmachów SKW. Potem komisyjnie zdjęli plomby z drzwi w pokojach personelu Centrum. Do zamkniętych szaf dostali się, forsując zamki. Sejfy rozpruli.

Na biurkach i w szafach znaleźliśmy szereg niezabezpieczonych, ściśle tajnych dokumentów - stwierdził Bartłomiej Misiewicz. Zabezpieczyliśmy dokumenty o klauzuli od zastrzeżone przez poufne, tajne i ściśle tajne. W tym jeden dokument międzynarodowy o klauzuli ściśle tajne - wymieniał. Według niego, na biurkach leżały odwołania i rozkazy stawienia się w innych miejscach pracy.

Znaleziono też czyste kartki formatu A4 z podpisem byłego szefa SKW gen. Piotra Pytla, notatki z działań operacyjnych sprzed kilku lat "bardzo często ostemplowane, ale niezarejestrowane w kancelarii tajnej SKW". Znaleziono też materiały klauzulowane, zarejestrowane w kancelarii tajnej - podał. Jakim cudem one się tu znalazły? Stanowi to poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa - dodał.

Misiewicz powiedział, że w gabinecie byłego szefa Centrum polskie godło "było za żaluzjami, ale w centralnym miejscu wisiał herb Federalnej Służby Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej". To jest bardzo ciekawa dla nas informacja - dodał.

(j.)