Mamy opóźnienia, ale program budowy promów w Polsce nie zarzucamy - przyznaje Ministerstwo Gospodarki Morskiej. We wtorek miną dokładnie 3 lata od położenia w stoczni w Szczecinie stępki pod budowę promu dla polskiego armatora pływającego po Bałtyku. Od tamtej uroczystości z udziałem najważniejszych osób w rządzie, w sprawie promu, który miał być gotowy pod koniec tego roku, niewiele się zmieniło, a do rozpoczęcia budowy nadal droga daleka.

Tuż po położeniu stępki w błyskach fleszy przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki Morskiej zapewniali, że w kolejnym roku - 2018 - budowa promu ruszy. Według tamtych deklaracji, właśnie miałaby dobiegać końca budowa jednostki. Prom budowany w Szczecinie miał być gotowy na przełomie 2020 i 2021 roku. Gdy w 2019 roku nadal nic się nie działo, a stępka zaczęła rdzewieć, politycy PiS deklarowali, że do końca tamtego roku budowa ruszy. Miały być zamawiane blachy, cięte, spawane. Tak też się nie stało. W 2020 roku resort już takich zapowiedzi nie rzuca. Przyznaje natomiast, że jest opóźnienie, winę zrzuca na pandemię, która utrudnia pracę powołanej spółce celowej Polskie Promy, którą tworzą dwaj polscy armatorzy promowi Unity Line i PŻB, Zespół Morskich Portów Szczecin i Świnoujście oraz tajemnicza spółka Corbridge o kapitale założycielskim, jak wynika z dokumentów, w wysokości 100 tys. zł.

Jak się okazuje nadal nie ma nawet projektu promu. "Trwają negocjacje dot. ostatecznego kształtu projektu jednostki dostosowanej do wykorzystania nowoczesnych ekologicznych napędów oraz najnowszych rozwiązań w zakresie ro-pax" - odpisało biuro prasowe ministerstwa.

Początek budowy to nie jedyny znak zapytania. Nadal nie wiadomo, ile prom będzie kosztować, która konkretnie stocznia go wybuduje - z odpowiedzi ministerstwa nie wynika, że będzie to ta od stępki ze Szczecina. Nie wiadomo też, który armator prom dostanie.

"Operatorem będzie polski armator, który w chwili ukończenia budowy będzie najpilniej potrzebował nowej jednostki' - pisze ministerstwo. Co zatem wiadomo? Według resortu promy mają powstać aż 4 i nie będziemy ich budować w Chinach, co zdaniem ekspertów byłoby najszybsze, najtańsze i przede wszystkim możliwe. W obecnym stanie Stoczni Szczecińskiej wybudowanie tak skomplikowanej konstrukcji jak prom ro-pax jest zwyczajnie niemożliwe.

Nie ma podstawowych narzędzi produkcji, nie ma maszyn, linii produkcyjnych niezbędnych do budowy tego typu wielkich jednostek. Druga kwestia - nie ma ludzi do budowy. Do wybudowania takiego wielkiego promu trzeba około 800 wykwalifikowanych pracowników. Takiej liczby po prostu nie ma. Nawet małe, prywatne stocznie w Szczecinie mają problemy, by zmobilizować 100 ludzi do danego projektu - mówi Rafał Zahorski, pełnomocnik zachodniopomorskiego marszałka ds. gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej. Postęp prac nad promem uważa za skandal. Były zapowiedzi robienia dokumentacji technicznej promu, uważam, że od 2016 roku (plany budowy promów zrodziły się jeszcze za poprzedniego rządu - przyp. red.) zrobienie dokumentacji technicznej, która zajmuje góra 2-2,5 roku, dawno powinno być za nami. Dawno powinniśmy zaczynać budowę promu - dodaje. Sytuację dodatkowo skomplikowała zmiana przepisów. Gdy resort zastanawiał się, czy lepiej projekt promu robić samemu, czy może kupić "gotowca" i dostosować go do naszych potrzeb, zmieniły się wytyczne dotyczące bezpieczeństwa. Zgodnie z ich treścią, tak duże jednostki muszą być o 20 cm szersze, by zapewnić im lepszą stabilność. Niby 20 cm to niedużo, ale oznacza to konieczność kompletnego przerobienia projektu, bo zmienia się bryła statku. Według starych wytycznych budować już nie można, nowych projektów na minimalnie szersze promy nie ma. Biura projektowe, w tym to, od którego Polska miała nabyć licencję, dopiero pracują nad nową dokumentacją. Zajmie to kolejne miesiące.

Jaka jest zatem szansa, że wybudujemy prom? W Polsce żadna - przyznaje Zahorski. W tej chwili jedyna stocznia, która jest w stanie zbudować taki prom to jest stocznia remontowa w Gdańsku. Natomiast biorąc pod uwagę ilość osób, która jest niezbędna i środków technicznych do budowy takiego promu, to nie ma takiej stoczni w Polsce. W Chinach faktycznie są stocznie, które są wyspecjalizowane w takich konstrukcjach. To jedyne miejsce, gdzie takie statki powstają. Ostatnio budowali też Finowie, ale Chiny to jedyna alternatywa na zbudowanie tego promu, o czym wszyscy już doskonale wiedzą - mówi pełnomocnik marszałka.

Gra nie toczy się jedynie o to, gdzie wybudować prom. Istotna kwestią jest też konkurencja armatorów na Bałtyku. Flota tych polskich jest coraz starsza. Jeśli konkurencja wprowadzi na Bałtyk nowoczesne i większe promy, polskim przewoźnikom grozi bankructwo.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: "W pełni otwieramy niebo". Od 1 lipca koniec z limitami liczby pasażerów w samolotach

 

Opracowanie: