O świcie 1 września 1992 pilna depesza PAP przyniosła informację o zamordowaniu Piotra i Alicji Jaroszewiczów. Były premier i jego żona zostali odnalezieni martwi we własnym domu. Przed śmiercią byli torturowani, a mordercy spędzili w ich willi wiele godzin.

Gdy w ten deszczowy ponury poranek dojechałem do podwarszawskiego Anina, wokół niepozornej willi kłębił się tłum policjantów, gapiów, dziennikarzy. Panował spory bałagan, dom był na tyle słabo strzeżony, że jednemu z dziennikarzy udało się wejść do środka. Te zaniedbania pierwszych godzin śledztwa miały potem potężny wpływ na cały jego przebieg. Słabo zabezpieczone ślady, zadeptane podłogi, ginące odciski palców - to wszystko zaciążyło i na poszukiwaniach morderców, i na zakończonym prokuratorską klęską jedynym jak dotąd procesie domniemanych sprawców zabójstwa.

Czwórka sądzonych w nim mężczyzn była włamywaczami-recydywistami z Mińska Mazowieckiego. Oskarżono ich na podstawie zeznań konkubiny jednego z nich, a kluczowym dowodem miał być nóż fiński skradziony rzekomo z domu PRL-owskiego premiera. Podczas procesu poszlaki zaczęły jednak się sypać, świadkowie zmieniali zeznania albo nie byli ich pewni, a twardych dowodów brakowało. Wreszcie zrezygnowany prokurator wniósł o uniewinnienie oskarżonych. A zagadka śmierci małżeństwa Jaroszewiczów do dziś rodzi wiele pytań i hipotez.

Zagadka śmierci premiera

Za najbardziej prawdopodobny motyw morderstwa Jaroszewiczów uznano rabunek. Problem jednak w tym, że w willi ekspremiera pozostało mnóstwo cennych rzeczy, zginęły za to - jak twierdził jego syn - przede wszystkim notatki i dokumenty. I tym tropem idą wszystkie mniej czy bardziej prawdopodobne hipotezy dotyczące zabójstwa.

Jedna z nich dowodzi, że śmierć Jaroszewicza to pokłosie jego działań z roku 1945, gdy jako oficer poszukiwał hitlerowskich archiwów na terenie Dolnego Śląska. Miał wówczas zdobyć cenne materiały, które po latach ktoś chciał odzyskać. Twórcy tej hipotezy dowodzili że w podobny do Jaroszewicza sposób ginęli pozostali uczestnicy tych poszukiwań, jej przeciwnicy twierdzą że w tej historii nie zgadzają się fakty i daty, i jest ona od początku do końca mistyfikacją.

Kolejne teorie mówią o tym, że Jaroszewicz zginął z rąk ludzi dawnych służb, bo posiadał materiały kompromitujące innych komunistycznych dygnitarzy. Padają tu nazwiska Moczara, Kani, Jaruzelskiego czy Kiszczaka.

Wiedział za dużo?

I wreszcie jest hipoteza wiążąca mord z wiedzą Jaroszewicza nt. tzw. metody Matrioszek - czyli podstawiania przez sowiecki wywiad sobowtórów w miejsce kluczowych postaci PRL. Te informacje miał przekazać Jaroszewiczowi przed swą śmiercią generał Świerczewski. Jedną z matrioszek miał być - wedle tej teorii - Bolesław Bierut. Jego syn przekonuje jednak, że to wierutna bzdura, a śmierć Jaroszewicza związana jest z jego wiedzą na temat lat 60., 70. i 80.

Jan Chyliński twierdzi, że teoria iż Bierut został zabity czy zginął w zamachu i został zastąpiony sobowtórem nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a podczas jego spotkań z ojcem, którego widział po raz ostatni kilka dni przed śmiercią, nie wydarzyło się nic, co mogłoby tę hipotezę choćby uprawdopodobniać.