Szykanowani, dyskryminowani w końcu wyrzucani - tak telewizja, nazywana publiczną, obchodzi się z dziennikarzami, którzy nie podporządkowują się jedynie słusznej linii politycznej. Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich podkreśla, że sytuacja w kierowanej przez Roberta Kwiatkowskiego instytucji przypomina czasy PRL-owskiego Radiokomitetu.

Prezes TVP zgodnie z leninowską zasadą: kadry przede wszystkim, otoczył się ludźmi, którzy ślepo wypełniają wszystkie polecenia. Zamiast dziennikarskiej etyki obowiązują serwilizm i dyspozycyjność. Nieposłuszni są najpierw odsuwani od pracy, dostają mniej dyżurów, zdejmowane są ich programy, a potem przychodzi wypowiedzenie.

Dziś na konferencji SDP zaprezentowało przykłady takiego traktowania niepokornych. Zostało opisanych kilkanaście przypadków; dziennikarzy znanych i mniej znanych, tych którzy pracują i tych, którzy zostali już wyrzuceni.

To jest bardzo dużo - mówi Agnieszka Romaszewska, dodając, że to przykłady odważnych, bo w TVP panuje atmosfera strachu. W telewizji nie toleruje się innych poglądów niż te jedynie słuszne – uważa Romaszewska. Wyrzucono wszystkie osoby, które są mogą przeszkadzać w pełnym uzyskaniu władzy nad źródłem politycznej propagandy i nad źródłem pieniędzy, bo – jak dodaje Romaszewska - telewizja to nie tylko aparat politycznej propagandy telewizja to ogromna góra pieniędzy, to jest taki pewien rodzaj biznesu, który można na tej kanwie budować.

W tym miejscu pojawia się przykład Włodzimierza Czarzastego, który z instytucją kierowaną przez swojego przyjaciela robił milionowe interesy.

Andrzej Krajewski z Centrum Monitoringu Wolności Prasy dodaje, ze choć naciski na telewizję były zawsze to nigdy wcześniej nie było takiego całkowitego zawłaszczenia tej instytucji przez „towarzystwo władzy”. Przedtem to były sprawy telefonów, awantur wzywania na dywanik przesłuchiwania ludzi, przesłuchiwania szefów, w tej chwili tego już nie potrzeba, ludzie doskonale wiedzą co mają mówić i jak mają mówić.

No cóż kadry przede wszystkim...

17:00