Podczas zwołanej pilnie na godzinę 18:00 w środę konferencji prasowej premier Ewa Kopacz poinformowała, że Radosław Sikorski zadeklarował, że zrezygnuje z funkcji marszałka Sejmu. On sam powiedział, że nastąpi to w ciągu najbliższych dni. "Podjąłem tę decyzję w trosce o Platformę Obywatelską" - oświadczył.

Odbyłam rozmowę bardzo trudną, dlatego, że zdaję sobie sprawę, jak ważne jest zachowanie proporcji podziału władzy w Polsce, władzy ustawodawczej i wykonawczej. Rozmawiałam z moim kolegą partyjnym Radosławem Sikorskim. Radosław Sikorski zadeklarował, że zrezygnuje z funkcji pełnionej, czyli marszałka Sejmu - poinformowała szefowa rządu.

Jak donosi dziennikarz RMF FM Konrad Piasecki, to zaskakująca informacja, choć już od parunastu godzin było wiadomo, że szykuje się zmiana personalna. Wiadomo było, że Radosław Sikorski byłby asem w tali - ale uważano też, że to figura nie do ruszenia.

Z informacji naszego reportera wynika, że jeszcze koło południa w Platformie Obywatelskiej spekulowano, że Sikorski nie chce się zgodzić na odejście.

Podjąłem tę decyzję w trosce o Platformę Obywatelską - oświadczył Sikorski w Sejmie.

Jedyną partię, która jest w stanie utrzymać tę pozycję, którą Polska wypracowała zarówno na arenie międzynarodowej, jak i w kraju w ostatnich latach. Jej interes, jej szanse wyborcze są dla mnie ważniejsze niż osobiste ambicje - dodał.

Sikorski już zapowiedział, że wystartuje w jesiennych wyborach parlamentarnych. Będzie liderem listy wyborczej PO w Bydgoszczy.

Zamierzam pełnić funkcję marszałka do czasu powołania mojego następcy. Nastąpi to w najbliższych dniach - dodał.

Do zmiany ma dojść dopiero na następnym posiedzeniu Sejmu za dwa tygodnie. Nazwisko jego następcy nie jest przesądzone. Szefowa PO chce porozmawiać ze swoim klubem, a ponadto do powołania następcy Sikorskiego potrzebne są głosy koalicjanta. PSL nie musi przyjąć każdego zaproponowanego kandydata.

Kopacz: do dymisji podali się Arłukowicz, Karpiński i Biernat

Radosław Sikorski to nie jedyną ofiarą afery podsłuchowej. Premier Ewa Kopacz poinformowała, że na jej ręce rezygnację złożyli ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, skarbu Włodzimierz Karpiński oraz sportu Andrzej Biernat.

Rozmawiałam z osobami, które pojawiają się na taśmach. Wspólnie uznaliśmy, że nie możemy czekać - powiedziała Kopacz.

Dzisiaj po tych rozmowach mogę powiedzieć z satysfakcją, że ci, którzy są ofiarami tych nielegalnych podsłuchów, osoby o których wspomniałam, dzisiaj wykazały się szczególną odpowiedzialnością za państwo, a nie przywiązaniem do swoich stanowisk - powiedziała Kopacz.

Poinformowała, że na jej ręce rezygnację z pełnionych funkcji złożyli ministrowie: zdrowia Bartosz Arłukowicz, Skarbu Państwa Włodzimierz Karpiński oraz sportu Andrzej Biernat.

Ponadto, powiedziała Kopacz, do dymisji podali się wiceministrowie: Rafał Baniak, Stanisław Gawłowski, Tomasz Tomczykiewicz. Z funkcji szefa doradców premiera zrezygnował też Jacek Rostowski.

Sikorski z Kulczykiem o inwestycjach energetycznych na Ukrainie

Rezygnacja Sikorskiego ma związek z ujawnionymi materiałami ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej. Wynika z nich, że Radosław Sikorski chciał zostać unijnym sekretarzem do spraw energetyki. Miał w ten sposób czuwać nad inwestycjami energetycznymi Jana Kulczyka na Ukrainie.

Sikorski nie ma sobie nic do zarzucenia i nie zaprzecza nawet, że mógł rozmawiać z Kulczykiem o rządowym planie budowy unii energetycznej i o tym, że sam mógłby zostać komisarzem Unii ds. energetyki. Jak mówi, wtedy, półtora roku temu, to była jedna z rządowych opcji.

Co do samej rozmowy, mówi, że jemu, jako ówczesnemu szefowi MSZ nie należy stawiać zarzutu, że wspierał polski biznes za granicą. Energicznie ekonomizowałem polską politykę zagraniczną. Cała służba zagraniczna pracowała po części na rzecz polskiego biznesu a także na rzecz polskich inwestycji. Także w krajach ościennych - tłumaczy.

Sikorski nie odniósł się jednak do konkretnych słów kelnerów, że chciał zostać unijnym komisarzem, by nadzorować ukraiński biznes Kulczyka. Zostawmy to prokuraturze - mówi. I sugeruje, by zeznania kelnerów traktować ostrożnie, bo nie znają się ani na biznesie, ani na polityce zagranicznej.