Przyszłość prawie 30 małych pacjentów stoi pod znakiem zapytania. Szpital w Polanicy Zdroju na Dolnym Śląsku wstrzymuje skomplikowane operacje głowy u dzieci. Chodzi o wady czaszki, które uniemożliwiają właściwy rozwój mózgu. Potrzebny jest nowy sprzęt i to szybko, bo zbyt późno wykonana operacja naraża pacjentów na poważne konsekwencje.

Dochodzi do wymuszonego upośledzenia rozwoju mózgu i to się może kończyć niedorozwojem umysłowym, ślepotą, padaczką i innymi przypadłościami - mówi reporterowi RMF FM prof. Kazimierz Kobus, szef kliniki chirurgii polanickiego szpitala.

Lekarz zaznacza, że przyczyną zamieszania jest zmiana przepisów: Wymogi są dużo większe i lekarze – anestezjolodzy się po prostu boją, bo w razie nieszczęścia będą musieli się tłumaczyć przed prokuratorem.

Wstrzymanie operacji to grom z jasnego nieba dla rodziców chorych dzieci. Moje dziecko czekało 1,5 roku, żeby się tutaj dostać. (…) To jest nerwówka, stres. Nie wiadomo co zrobić i nie można nic zrobić. Trzeba po prostu czekać, a to jest najgorsze - mówi mama jednego z małych pacjentów.

Na razie nie wiadomo, kiedy zostaną wznowione operacje. Na nowy sprzęt potrzeba co najmniej 200 tysięcy złotych.