W Warszawie liczone są straty po górniczej demonstracji. Szef MSWiA, Krzysztof Janik zapowiada wyciągnięcie konsekwencji wobec organizatorów protestu. Na Śląsku z kolei od rana w kopalniach odbywają się masówki. Ludzie, zaniepokojeni o swoje miejsca pracy, zastanawiają się, jakie będą skutki wczorajszego protestu.

Organizatorzy demonstracji to, co działo się wczoraj na ulicach Warszawy, tłumaczą emocjami i zdesperowaniem części protestujących. Wacław Czerkawski, jeden z organizatorów demonstracji mówi, że początkowo wszystko odbywało się zgodnie z planem; w pewnym momencie jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli: Przy takiej liczbie ludzi, przy tak zdesperowanych górnikach okazało się, że nie udało się tego powstrzymać. Jak wygląda pole bitwy "warszawskiej" 24 godziny później posłuchaj w relacji reportera RMF:

Fotoreportaż

Warszawski prokurator okręgowy postanowił dziś, że wszystkie materiały z policji i prokuratury śródmiejskiej trafią do niego – to właśnie prok. okręgowa będzie badać sprawę zniszczeń i obrażeń, zarówno odniesionych przez policjantów, jak i górników. Prokuratura zajmie się też kwestią legalności demonstracji. Jeśli manifestacja była legalna, prok. sprawdzi, czy jej przebieg nie uzasadniał, że zostało popełnione przestępstwo - mówi Maciej Kujawski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Tu do odpowiedzialności pociągnięci mogą zostać organizatorzy protestu.

Wciąż nie wiadomo, kto zapłaci za szkody, choć MSWiA i resort gospodarki są zgodne, że powinni zapłacić organizatorzy, czyli górnicze związki.

Górnicze centrale gotowe są wziąć odpowiedzialność za poczynione straty, ale ich zdaniem, za rozpalenie górniczych emocji winny jest także rząd, który nie podejmuje z nimi żadnych rozmów.

Górnicy zastanawiają się teraz co dalej z ich protestem: Absolutnie nie mogę powiedzieć na tę chwilę, że wiemy, bo nikt tego tak naprawdę nie wie, co będzie dalej - mówi Czerkawski. To bardzo wymowna wypowiedź, bowiem na masówkach, coraz wyraźniej dominują emocje; górnicy mówią o „braniu sprawy we własne ręce” – jednoznacznie można to rozumieć jako eskalację protestu.

Tak naprawdę w tej chwili górników interesuje już tylko jedno – nie chcą, by ich kopalnie zostały zamknięte.

15:10