Biegły językoznawca pomógł rozbić 10-osobową siatkę dilerską w Krakowie. Przestępcy sprzedawali narkotyki, ale robili to tak dyskretnie, że nie można było ich złapać na gorącym uczynku. Wpadli, gdy udało się rozszyfrować slang, którym się posługiwali.

Bandyci sprytnie wymyślili sobie przestępczy proceder. Nie spotykali się a kontaktowali się jedynie telefoniczne. Używali jednak takich słów i zwrotów, że można było mieć wrażenie, że rozmawiają o roślinach, budownictwie i sporcie. Ich klientem mogła być tylko osoba polecona. Szajkę namierzyli policjanci z CBŚ. Nagrali ich rozmowy ale nie mogli tego przenieść na grunt dowodowy. Tu z pomocą przyszedł biegły znający zwyczaje dilerów narkotykowych i ich specyficzny slang.