Rząd twierdzi, że ma plan B na wypadek, gdyby nie udało się przesunąć unijnych funduszy z kolei na drogi. To odpowiedź na słowa Bogusława Liberadzkiego. Eurodeputowany w rozmowie z korespondentką RMF FM upierał się, że Polska będzie musiała zwrócić z budżetu miliard dwieście milionów euro. Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zapewnia jednak, że ta ogromna suma nie przepadnie.

Na wstępie reporter RMF FM usłyszał, że resort nie wyobraża sobie, by plan awaryjny musiał wejść w życie. Rząd jednak twierdzi, że jest przygotowany nawet na ten czarny scenariusz. Jeśli nie na drogi, pieniądze zostaną wydane na rewitalizację infrastruktury kolejowej. Na co konkretnie? Jacek Popa z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego na to pytanie nie odpowiada. Każe uzbroić się w cierpliwość i czekać na decyzję Komisji Europejskiej: Datę trudno mi podać, wydaje mi się jednak, że będzie to miało miejsce do końca roku.

Więcej Piotr Glinkowski dowiedział się w Polskich Liniach Kolejowych. Tam mają trwać prace nad kilkudziesięcioma projektami rewitalizacyjnymi na wypadek, gdyby Komisja Europejska nie zgodziła się na przesunięcie proponowane przez rząd. Chodzi o przywrócenie dawnych parametrów technicznych przestarzałym trasom kolejowym. Rewitalizacja to jednak nie modernizacja. Przy realizacji rządowego planu B Polska zamiast mknąć, niestety nadal będzie dreptać w miejscu.

W poniedziałek w wywiadzie prasowym minister Ewa Bieńkowska stwierdziła, że na kolei nie ma takiego potencjału projektowego, by w pełni wykorzystać 20 mld złotych.