Ewentualna ewakuacja pacjentów zakopiańskiego szpitala, który jest w bardzo trudnej sytuacji finansowej nie jest możliwa. Nie ma dokąd. Żaden z okolicznych szpitali nie chciał przyjąć większej liczby chorych. Nawet potężny, wciąż jeszcze budowany szpital w odległym o 24 km Nowym Targu nie był w stanie pomóc.

Nowotarski szpital jest w niewiele lepszej kondycji niż zakopiański. Dawno temu stracił już płynność finansową. Na korytarzach jest chłodno, ponieważ zapasy oleju opałowego wystarczą jedynie na kilka dni. Różnica jest tylko taka, że personel choć z opóźnieniem dostaje jeszcze wynagrodzenie, a nad szpitalem nie wiszą jeszcze czarne flagi.

Limity przyjęć chorych zostały już jednak dawno wyczerpane na wszystkich oddziałach i poradniach. Szpital leczy więc na kredyt a obłożenie łóżek na oddziałach sięga 90. procent. Nie ma więc mowy o przejściu pacjentów z Zakopanego i zagwarantowaniu pomocy dla tak dużego regionu – mówi dyrektor do spraw medycznych nowotarskiego szpitala, Paweł Chruściel

Skala setek tysięcy do 4-5-10 miejsc dyżurowych odpowiada naszym możliwościom - mówi Chruściel. Czy ewentualny upadek szpitala w Zakopanem nie przyczyniłby się do bankructw kolejnych publicznych ZOZ-ów w regionie? Wystąpienie takiego zjawiska nie wykluczam, że mogłoby rozpętać efekt domina. Wolę lepiej nie myśleć na temat tego co mogłoby się zdarzyć dlatego, że to balansuje na krawędzi katastrofy - odpowiada Chruściel.

Pozostaje mieć nadzieje – choć to małe pocieszenie dla mieszkańców Podhala – że ta zapowiedź katastrofy w skali mikro, nie zapoczątkuje zapaści całego systemu lecznictwa w naszym kraju.

16:40