Kierujący polską dyplomacją Zbigniew Rau nie rozważa złożenia dymisji w związku z tzw. aferą wizową. Przyszłość kandydującego do Sejmu z numerem 1 w Łodzi polityka pozostaje jednak nieoczywista, tym razem za sprawą wczorajszych słów prezydenta.

Prezydent Andrzej Duda w rozmowie z TVN24 oświadczył, że o tzw. aferze wizowej w MSZ dowiedział się od szefa jednej ze służb specjalnych, znacznie dawniej niż kilka tygodni temu. Już wtedy też uznał tę sprawę za istotną na tyle, by się w nią włączyć. To zaś, co twierdzi sam min. Rau, niezupełnie do tego pasuje.

O ile bowiem Andrzej Duda mówi, że afera wizowa była na tyle ważna, że przyszedł z nią do niego szef jednej ze służb i właśnie na jego prośbę prezydent pewne działania podjął, a innych zaniechał, to nie da się tego pogodzić z twardym oświadczeniem szefa MSZ: "Nie było żadnej afery. Nie ma żadnej afery".

Te słowa nie pasują też do znanej rzeczywistości, bo także sam Zbigniew Rau przyznaje, że służby zakwestionowały 268 wydanych wiz i wciąż trwa w tej sprawie dochodzenie.

Czy 268 wydanych w niejasnych okolicznościach wiz to nie afera, bo nieprzychylni ministrowi politycy podają liczby idące w setki tysięcy?

Od ilu zakwestionowanych wiz, w sprawie których służby specjalne przychodzą do prezydenta kraju, żeby coś zrobił, a czegoś nie robił zaczyna się "afera"?

Pytany o ew. dymisję Zbigniewa Raua prezydent nie odpowiada stanowczo "nie ma do tego podstaw". Mówi jednak: "Pamiętajmy, że minister zawsze nadzoruje i odpowiada za swoje ministerstwo". Radzi też zaczekać na ustalenia służb.

I ten właśnie splot okoliczności powoduje, że przyszłość ministra nadal jest nieoczywista.