„Czasami od długofalowej nadziei ważniejsze jest to, żeby człowiek był potraktowany jak człowiek” - tak w Porannej rozmowie w RMF FM mówił o idei pomagania osobom bezdomnym i samotnym br. Szymon Janowski z Fundacji Kapucyńskiej. Kapucyni kolejny raz zorganizują w Warszawie świąteczne spotkanie dla osób bezdomnych.

Zakonnik mówił też, co jest szczególnie ważne dla bezdomnych. Że nie jestem niewidzialny dla tego, kogo spotykam, że jestem dla niego ważny, że się zwrócę do niego "proszę pana". To są dla osób bezdomnych rzeczy bardzo istotne, dlatego oni sami mówią, że czują się jak szczury - "niewidzialni". Może to nie uzdrawia problemu, ale jest bardzo istotne, kiedy człowiek się czuje człowiekiem - powiedział gość Roberta Mazurka.

Br. Janowski opowiadał też o działalności społecznej zakonników. Mówił, że jadłodajnia dla osób dotkniętych kryzysem bezdomności działa nie tylko w święta. Przez cały rok, oprócz sierpnia, kiedy ruszamy na pielgrzymkę i remontujemy budynek jadłodajni, w każdy dzień w roku wydajemy potrzebne jedzenie i ubrania dla potrzebujących - podkreślał. 

Nasz gość opowiadał też, kto przychodzi do placówki. To jest przekrój całego społeczeństwa - i z tytułami naukowymi, i prości ludzie, którzy nie są w stanie funkcjonować w społeczeństwie, jakby się od nich oczekiwało - mówił. Każda historia jest bardzo różna, choć ma wspólny mianownik tego, co możemy nazwać nieumiejętnością odnalezienia się w społeczeństwie, problemy z alkoholem, które ostatecznie kończą się na ulicy, choroby psychiczne i nieoczekiwane zdarzenia życiowe, które wyprowadzają człowieka na bruk - wyliczał Janowski. Powiedział też, że z pomocy może skorzystać każdy, pod jednym tylko warunkiem. Żeby dostać u nas zupę, musisz być trzeźwy - mówił zakonnik.

Br. Janowski do księży: Głoście dom Chrystusa, a nie jakieś banialuki!

W rozmowie pojawił się też wątek coraz mniejszego zainteresowani młodych ludzi uczestnictwem w życiu Kościoła. Proces sekularyzacji, który przeżywamy 20 lat po Francji, Irlandii, Belgii czy Holandii dotyka nas. Zadawałem sobie pytanie, co jest powodem odejścia. Bo na rekolekcjach dzieciaki słuchają. Jeżeli opowiadam Ewangelię w sposób zrozumiały, który odpowiada na ich pytania, to zostają i chcą się modlić - mówił br. Janowski. 

Jeżeli jako młody człowiek nie znajduję życiodajnego źródła w Kościele, nie znajduję odpowiedzi na pytania, które stawiam, to przesuwam się dalej - argumentował. Wiara jest związana z życiem, Ewangelia jest życiowa. Jeżeli tego nie powiem na ambonie, to ci ludzie tego nie usłyszą i odejdą. A jeżeli im powiem, że Dobra Nowina daje życie, to oni zostaną - przekonywał. 

Jego zdaniem, kontrowersyjne metody, jak np. niedawne rekolekcje w Toruniu, w czasie których aktorzy odgrywali scenę, w której mężczyzna poniża kobietę, to nie jest właściwa droga dotarcia do młodzieży. Takie bodźcowanie młodzieży i taki sposób przekazu Ewangelii mija się z celem. Jestem absolutnie przeciwny, żeby coś takiego miało miejsce - zastrzegł Janowski. 

Zakonnik odniósł się też do problemu wykluczenia z Kościoła ludzi homoseksualnych, którzy z ust kościelnych hierarchów, jak np. abp Marek Jędraszewski słyszą, że są ideologią. To, co jest bólem, to przekonanie, że nie ma w Kościele miejsca dla osoby homoseksualnej, co nie jest prawdą. Tak, jak osoba heteroseksualna ma swoje zobowiązanie jako katolik do pewnego sposobu życia, podobnie osoba homoseksualna. Ale samo przeżywanie orientacji, proces dojrzewania płciowego i tej identyfikacji nie jest grzechem. To, że ja odkrywam siebie jako kogoś, nie oznacza, że jestem potępiony. Bo takie przekonanie jest i ono jest trudne dla takiego człowieka - przekonywał br. Janowski.

Na koniec rozmowy br. Janowski zaapelował też do duchownych, którzy będą głosić wielkanocne kazania podczas mszy w kościołach: "Nie daj Boże jakieś publicystyki, polityki albo wykłady akademickie, tylko Ewangelia. Ja proszę jako Kościół tych, którzy będą głosić. Głoście dom Chrystusa, a nie jakieś banialuki!".