Policja chce od wojewody pomorskiego zamknięcia części lub całości trybun na stadionie PGE Arena w Gdańsku. To efekt starcia kibiców gości z policją, do którego doszło na stadionie w sobotę po meczu Lechii z Widzewem Łódź.

Pismo w sprawie bezpieczeństwa na stadionie zostało dziś wysłane do wojewody pomorskiego. Zdaniem policji podczas ostatniego meczu w Gdańsku źle pracowała stadionowa ochrona. Za niewłaściwą uznaliśmy pracę służby porządkowej organizatora, która nie zapobiegła wniesieniu rac oraz petard hukowych na teren imprezy masowej, a także wykazała się bierną postawą podczas ich używania przez kibiców. Samo zachowanie kibiców świadczy wyraźnie o demonstracyjnym lekceważeniu podstawowych norm prawnych - mówi Michał Sienkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Właśnie z powodu petard hukowych, już po meczu, na stadionie doszło do starcia kibiców z policją. Jak tłumaczą policjanci, zatrzymano pięciu kibiców Widzewa, którzy mieli odpalać petardy. Reszta - według policji - nie chciała opuścić stadionu, dlatego organizator poprosił policję o interwencję. Mężczyźni stali się bardzo agresywni, zaczęli atakować policjantów i pracowników ochrony. Rzucali w nich koszami, zaatakowali funkcjonariuszy metalowymi słupkami i barierkami - informuje Aleksandra Siewert, rzecznik gdańskiej policji. Inaczej sprawę opisują kibice z Łodzi. Ich zdaniem reakcja policji była przesadzona i zbyt agresywna. Ostatecznie zatrzymano czterech kibiców z Łodzi. Ci zostali już zwolnieni, nie usłyszeli żadnych zarzutów. Policja wciąż analizuje stadionowy monitoring, na którym zarejestrowane zostało całe zdarzenie. Policjanci nie wykluczają, że niektórzy kibice z Łodzi usłyszą zarzuty zakłócania porządku i czynnej napaści na funkcjonariuszy.

Straty przekraczają 5 tys. zł

Dziś operator stadionu podliczył straty po sobotnim zajściu. Te przekraczają 5 tysięcy złotych. Na szczęście suma jest stosunkowo niewielka. Powyrywane i zniszczone zostały bramki wejściowe, tak zwane bramki do soft-kontroli. Faktycznie kibice użyli ich do ataku na funkcjonariuszy policji. Zniszczona jest także kabina sanitarna, która została podpalona. Częściowo stopiła się od środka. Będzie ją trzeba wymienić na nową - mówi Agnieszka Weissgerber, rzecznik prasowy PGE Areny. Zaznacza, że to pierwszy taki przypadek na gdańskim stadionie, kiedy obiekt ponosi straty w wyniku zachowania kibiców. Ich pokrycia stadion będzie się teraz domagał od Lechii Gdańsk, która organizowała mecz. Co ważne, do starcia łódzkich kibiców z policją doszło już po meczu, kiedy inni widzowie opuścili obiekt. Ich bezpieczeństwo nie było więc zagrożone. Mimo to wojewoda pomorski może teraz zdecydować o zamknięciu części lub całości trybun. Zgodnie z przepisami może też zakazać Lechii organizacji imprez masowych.

Najbliższy mecz w Gdańsku zaplanowany jest na wtorek. W rewanżowym meczu o półfinał Pucharu Polski Lechia gościć będzie Jagiellonię Białystok. 5 kwietnia w meczu Ekstraklasy zmierzyć ma się z Zagłębiem Lubin.

(mal)