5 grudnia poznamy nowego szefa SLD. Leszek Miller definitywnie rezygnuje z tej funkcji i zapowiada, że będzie już tylko szeregowym członkiem partii. Co z szyldem SLD? Młodsze pokolenie w Sojuszu widzi przyszłość w kontynuacji projektu Zjednoczonej Lewicy, ale nie wszyscy we władzach partii są do tego przekonani.

5 grudnia poznamy nowego szefa SLD. Leszek Miller definitywnie rezygnuje z tej funkcji i zapowiada, że będzie już tylko szeregowym członkiem partii. Co z szyldem SLD? Młodsze pokolenie w Sojuszu widzi przyszłość w kontynuacji projektu Zjednoczonej Lewicy, ale nie wszyscy we władzach partii są do tego przekonani.
Barbara Nowacka, Leszek Miller i rzecznik prasowy SLD Dariusz Joński podczas wieczoru wyborczego Zjednoczonej Lewicy /Leszek Szymański /PAP

Po środowym spotkaniu kierownictwa SLD z szefami regionów przewodniczący Sojuszu Leszek Miller zapowiedział, że 7 listopada odbędzie się posiedzenie rady krajowej partii, która podejmie decyzję o zwołaniu konwencji dwa tygodnie później - 21 listopada. Konwencja z kolei zwoła kongres SLD na 5 grudnia. Na kongresie dokonane zostaną zmiany w kierownictwie Sojuszu i przedstawiona strategia dalszego działania - podał Miller.

Zapewnił również, że zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami, "na kongresie pożegna się z funkcją przewodniczącego" i nie będzie już kandydował na stanowisko szefa partii.

Pytany o przyszłość SLD odparł, że woli, by tę decyzję podejmowali już jego następcy. Jak zaznaczył, "kongres jest władny podjąć każdą decyzję". W ocenie Millera, formuła Zjednoczonej Lewicy w dużej mierze wymaga kontynuacji. Ale czy tak będzie, czy nie, to jest decyzja wszystkich podmiotów wchodzących w skład koalicji. W najbliższych dniach i tygodniach będziemy prowadzić w tej sprawie konsultacje - dodał.

Sekretarz generalny partii Krzysztof Gawkowski podkreślił z kolei, że "5 grudnia zapadną ostateczne decyzje", ale dzisiaj partia jest "bliżej tego, by powiedzieć ‘tak’ Zjednoczonej Lewicy i powoli żegnać się z SLD". Albo wszyscy pójdziemy do przodu, albo wszyscy utoniemy. Nie ma czasu na to, by zastanawiać się nad przeszłością, trzeba budować przyszłość - podkreślił Gawkowski. Przyznał, że "jest część działaczy, którzy uważają, że trzeba budować szyld SLD", ale też dodał, że jeśli lewica w Polsce ma się zmieniać, "musi zmienić się SLD".

Zdaniem rzecznika Sojuszu Dariusza Jońskiego, wyborcy pokazali, że chcą zmiany pokoleniowej i "dużo głosów dostali ludzie z młodego pokolenia". Chcemy iść szeroką formułą, wybrać nowego lidera - zapowiedział Joński. Według niego, Barbara Nowacka sprawdziła się jako lider Zjednoczonej Lewicy, "choć została zgłoszona zbyt późno". Jest potencjał, ale trzeba szybko wyciągnąć wnioski i nie zawieść 1,1 mln wyborców. To musi być szeroka formuła, szersza niż SLD - mówił rzecznik Sojuszu. Jak stwierdził, wszyscy są gotowi na to, by raczej poszerzać, a nie zawężać Zjednoczoną Lewicę. Ludzie muszą zobaczyć, że jest ciąg dalszy - podkreślił.

Podobnego zdania jest wiceprzewodnicząca Sojuszu Paulina Piechna-Więckiewicz. Zjednoczona Lewica to jest projekt na lata. Ten projekt miał sens i ma sens. Powinniśmy iść w kierunku, w którym Zjednoczona Lewica będzie w trwałej formule - podkreśliła. Oceniła również, że startując w wyborach parlamentarnych samodzielnie, SLD również nie przekroczyłby progu wyborczego.

Podobnie jak Joński Piechna-Więckiewicz jest zdania, że liderką Zjednoczonej Lewicy - co pokazała kampania wyborcza - jest Nowacka, choć zbyt późno zapadła decyzja, by to właśnie ona była twarzą koalicji.

Odmienne zdanie ma inna wiceszefowa partii, Joanna Senyszyn. W jej opinii, Sojusz samodzielnie przekroczyłby próg wyborczy i uzyskałby wynik podobny do wyniku Zjednoczonej Lewicy. Nam się wydawało, że to jest dobra formuła, ale wyborcy ocenili, że małżeństwo z Januszem Palikotem to był mezalians. Moim zdaniem, należy z niego zrezygnować - oceniła Senyszyn. Jak zaznaczyła, wyborcy, z którymi rozmawiała w trakcie kampanii, pytali: Po co wam ten Palikot?

Zjednoczona Lewica poza Sejmem

Fatalnym wynikiem - pod progiem wyborczym - zakończyły się dla Zjednoczonej Lewicy niedzielne wybory. Uzyskała w nich 7,55 proc. głosów, co oznacza, że nie wprowadzi swoich posłów do Sejmu nowej kadencji. Próg wyborczy dla koalicji wynosi bowiem 8 proc.

Wybory zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem PiS, który uzyskał 37,58 proc. głosów. Przełożyło się to na 235 mandatów poselskich i oznacza, że partia Jarosława Kaczyńskiego będzie mogła rządzić samodzielnie.

Platforma Obywatelska wprowadzi do Sejmu 138 posłów (24,09 proc. głosów), ruch Kukiz'15 - 42 (8,81 proc.), Nowoczesna - 28 (7,60 proc.), PSL - 16 (5,13 proc.), a Mniejszość Niemiecka - jednego posła (0,18 proc.).

5-procentowego progu wyborczego dla partii nie przekroczyły KORWiN z poparciem na poziomie 4,76 proc. i Partia Razem, którą poparło 3,62 proc. wyborców.


ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Oficjalne wyniki wyborów: PiS będzie rządził samodzielnie


(edbie)