Jeśli rosyjscy urzędnicy są szczerzy, gdy mówią, że nie chcą wojny, muszą wycofać wojska, które zgromadzili w pobliżu granic Ukrainy oraz na okupowanych częściach kraju - napisał w niedzielę na Twitterze ukraiński minister spraw zagranicznych Dmytro Kułeba.

Szef ukraińskiej dyplomacji podkreślił, że "jedyną odpowiedzialną drogą jest dyplomacja".

Rosja domaga się od USA i państw Zachodu prawnych gwarancji nierozszerzania NATO na Wschód, zwłaszcza o Ukrainę. Kreml oczekuje także wycofania infrastruktury Sojuszu Północnoatlantyckiego do stanu sprzed 1997 roku. USA i ich sojusznicy wielokrotnie podkreślali jednak, że polityka otwartych drzwi NATO oraz prawo każdego państwa do samodzielnego decydowania o swoim bezpieczeństwie i sojuszach nie podlega negocjacjom. Dodawali, że są gotowi do dyskusji z Moskwą na temat kontroli zbrojeń i środków budowy wzajemnego zaufania.

W niedzielę szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że NATO chce wciągnąć Ukrainę do swoich struktur, chociaż ten kraj nie jest w stanie wnieść niczego do Sojuszu i poprawić jego bezpieczeństwa. Dodał, że Sojusz nie jest jedynie porozumieniem defensywnym mówiąc, że NATO "przez prawie trzy miesiące bombardowało Jugosławię, najechało Libię, naruszając tym samym rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ".

Rosja od kilku miesięcy gromadzi wojska na granicy z Ukrainą. Według szacunków ukraińskiego wywiadu, w regionie jest obecnie ponad 120 tys. żołnierzy. Rosja kategorycznie zaprzecza jakimkolwiek planom inwazji na terytorium sąsiedniego kraju.

Rozwój sytuacji uważnie śledzi międzynarodowa społeczność. Wiele państw postanowiło już teraz wesprzeć Ukrainę. Wysłano tam broń, ale także jednostki wojskowe.