"Polki stać było na lepsze niż siódme miejsce. Można było nawet zachować to czwarte, wywalczone przez Justynę. Kowalczyk klasykiem po prostu w tej sztafecie fruwała" - tak występ polskich biegaczek w olimpijskiej sztafecie 4x5 km podsumował wybitny trener biegów narciarskich Edward Budny. Według szkoleniowca, bardzo udany występ zaliczyła Sylwia Jaśkowiec. Surowiej trener ocenił zaś zmiany Kornelii Kubińskiej i Pauliny Maciuszek.

Kubińska pobiegła na swoim poziomie i mimo dalekiej, jedenastej pozycji miała tylko około 40 sekund straty do prowadzącej. Na drugiej  zmianie Kowalczyk klasykiem po prostu w tej sztafecie fruwała i przybiegła czwarta. Utrzymując tę pozycję bardzo dobrze w technice dowolnej zaprezentowała się Jaśkowiec. Fatalnie natomiast, że Maciuszek pozwoliła sobie na powiększenie różnicy czasowej do mniej więcej minuty - podsumował Edward Budny - były trener Józefa Łuszczka, mistrza świata z Lahti z 1978 roku.

Także sam Łuszczek stwierdził, że mogło być lepiej. Udowodniły to Justyna i Sylwia. Co tam się stało na pierwszej zmianie z Kornelią Kubińską i czemu Paulinie na ostatniej dowolnym nie udało się utrzymać tego czwartego miejsca - trudno mi naprawdę to dziś ocenić - mówił.

Podkreślał jednak, że mimo większych oczekiwań i tak bardzo się cieszy. Ponieważ dziewczyny były siódme, a to oznacza, że zapewniły sobie stypendium sportowe, a ja, jako tata Pauliny Maciuszek, nie będę musiał walczyć dla niej o sponsorów. To pozwoli im wszystkim spokojniej pracować i przygotowywać się przez kolejne cztery lata do igrzysk w Korei - zaznaczył.

Sobotni bieg zakończył się wielką sensacją, bowiem Norweżki - uważane za murowane faworytki do złota - zajęły dopiero piąte miejsce. Triumfowały Szwedki, drugie były Finki, a trzecie Niemki.

(edbie)