Ponad dziewięć milionów złotych odszkodowania żądają od Skarbu Państwa powodzianie z Sandomierza. Przed krakowskim sądem ruszył pierwszy w Polsce proces zbiorowy osób, którym przed rokiem powódź zniszczyła domy i firmy w prawobrzeżnej części Sandomierza.

Pozew złożyło we wrześniu 2010 roku 17 osób . Na sali pojawiło się jednak tylko dwóch reprezentantów powodzian (tak się umówili). Jest za to sześciu prawników pozwanych instytucji rządowych i samorządowych, które zdaniem poszkodowanych poprzez zaniedbania przyczyniły się do zalania Sandomierza. Chodzi m.in. o źle utrzymywane i zbyt niskie wały, zarośnięte międzywale, brak melioracji.

Strona przeciwna nie zgadza się z tymi zarzutami i twierdzi, że prace przy zabezpieczaniu przeciwpowodziowym były prowadzone, jednak z barku środków w ograniczonym zakresie.

Ale poszkodowani mówią także o źle zorganizowanej, chaotycznej i spóźnionej akcji ratunkowej. Argumentują, że zbyt późno ogłoszono alarm, zbyt późno wezwano wojska.

Wśród osób, które złożyły pozew, są przedsiębiorcy, którym woda zniszczyła zakłady oraz mieszkańcy, którym woda zalała domy i posesje. Domagają się odszkodowań od 99 tys. zł aż do 1,6 mln złotych.

Jak zapowiadali powodzianie, do pozwu mają przyłączyć się inni poszkodowani. Postępowanie na tej drodze umożliwiła ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym, która weszła w życie 19 lipca 2010.