Zapowiedziane przez Ewę Kopacz odrzucenie rocznego sprawozdania prokuratora generalnego ma powody wyłącznie polityczne. Szefowa rządu nie kierowała się merytoryczną oceną działania prokuratury - opinia ministra sprawiedliwości ws. tego sprawozdania ma trafić na biurko premier dopiero w przyszłym tygodniu. Byli ministrowie sprawiedliwości, z którymi rozmawialiśmy, nie mają wątpliwości: to łamanie standardów.

Decyzję o odrzuceniu sprawozdania Andrzeja Seremeta za rok 2014 Ewa Kopacz ogłosiła na środowej konferencji prasowej.

Niepodpisanie sprawozdania otwiera możliwość podjęcia procedury odwołania prokuratora generalnego. Prawo przewiduje, że również ja muszę przedstawić własne stanowisko w sprawie. Jestem w trakcie jego opracowywania. Czeka na nie pani premier i pozna je jako pierwsza. Będzie gotowe w ciągu najbliższych dni - poinformował później minister sprawiedliwości Borys Budka.

Treść opinii ministra pozostaje na razie tajemnicą, ale - jak zauważa dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada - trudno sobie wyobrazić sobie, by po wystąpieniu szefowej rządu, która całkowicie skrytykowała Andrzeja Seremeta, minister sprawiedliwości pozytywnie ocenił jego pracę.

Sprawozdanie Seremeta od marca analizowali resortowi urzędnicy. Oceniali różne aspekty pracy śledczych. Jak dowiedział się Krzysztof Zasada, opinie dotyczące poszczególnych działów są różne, ale - jak wynika z nieoficjalnych informacji naszego dziennikarza - urzędnicy w dużej części nie mieli zastrzeżeń do działań prokuratury.

Byli ministrowie sprawiedliwości, z którymi rozmawiał Marek Balawajder, mówią, że zachowanie Ewy Kopacz to próba upolitycznienia prokuratury i niszczenie reformy, którą sama Platforma zaproponowała i wprowadziła w życie. Byli szefowie resortu zgodnie podkreślają, że nie można na podstawie jednej, wątpliwej, sytuacji niszczyć czegoś, co z mozołem się budowało.

Nie wiadomo, czy deklaracja Ewy Kopacz nie łamie prawa, ale - zdaniem byłych ministrów - na pewno łamie standardy postępowania. Praca urzędników w resorcie sprawiedliwości, która trwała od miesięcy, okazuje się teraz bezużyteczna, a deklaracje o niewtrącaniu się do pracy prokuratury, o jej niezależności brzmią teraz w ustach pani premier jak puste deklaracje.

(edbie)