Po ponad dwóch miesiącach wracają w Polsce piłkarskie rozgrywki. Wieczorem w zaległym ćwierćfinale Pucharu Polski zagrają pierwszoligowa Miedź Legnica oraz lider Ekstraklasy, czyli Legia Warszawa. Goście zagrają osłabieni. Z kolei trener gospodarzy zapowiada, że jego piłkarze nie będą się jedynie bronić. W tle spotkania procedury związane z koronawirusem.

Forma obu drużyn to niewiadoma. I nikt tego nie ukrywa. Piłkarze wrócili do treningów już jakiś czas temu, ale zaległości były naprawdę spore.

Nie było sparingów i tak naprawdę nie ma żadnych odnośników, jak prezentują się piłkarze, czy są gotowi na walkę przez 90 minut. Oczywiście robiliśmy badania pod względem motoryki, realizowaliśmy nasz plan treningowy, ale zawsze pozostaje pewna niewiadoma, bo nie było jak się sprawdzić na tle rywala. Jesteśmy jednak dobrej myśli i myślę, że zespół będzie dobrze przygotowany pod względem taktycznym jak i motorycznym - podkreśla trener Miedzi Dominik Nowak.

W podobnych słowach wypowiada się także szkoleniowiec Legii Aleksandar Vuković. Ten frazes, o którym wszyscy mówią, że po długiej przerwie wszystko jest niewiadomą, wydaje się aktualny. Jestem tego świadomy. Musimy pewną kartę pisać od nowa - mówi.

W Legii nie brakuje kontuzji. Vuković przyznał, że urazy leczą dwa bramkarze: Radosław Majecki oraz Radosław Cierzniak. Trener zapowiedział na konferencji prasowej, że jeśli nie stanie się nic nieoczekiwanego, to wieczorem w drużynie zadebiutuje Wojciech Muzyk. Na boisku zabraknie także Arvidasa Novikovasa oraz Macieja Rosołka. Obaj będą pauzować przez najbliższe 3-4 tygodnie.

Mimo osłabienia, to Legia pozostaje faworytem wieczornego starcia. Piłkarze Miedzi chcą jednak spróbować sprawić niespodziankę. Patrząc na okoliczności, trzeba powiedzieć szczerze, że legniczanie na pewno mogą się o nią pokusić. 

Trener Nowak zapewnia, że jego drużyn zagra odważnie. Na pewno z Legią nigdy nie można tylko się bronić, bo to nie ma racji bytu i samemu skazuje się na porażkę. Poza tym broniąc się, więcej się biega, a to nie jest bez znaczenia. To jeden mecz, a więc musi paść rozstrzygnięcie. Będziemy chcieli zagrać zrównoważoną piłkę, z pragmatyzmem i pomysłem. Chcemy walczyć jak równy z równym i liczę, że z takim podejściem moi zawodnicy wyjdą na boisko - podkreśla Dominik Nowak.

Wieczorny mecz będzie także pierwszą okazją, by przetestować wszystkie obostrzenia i zasady, których przestrzegać muszą obecnie piłkarze. Lista jest długa. Dotyczy choćby korzystania z wody podczas meczu. Każdy z zawodników musi mieć swoją, indywidualną butelkę. Na ławce rezerwowych wszyscy muszą mieć założone maseczki z odpowiednim filtrem. Wyjątkiem jest pierwszy trener, który podczas wydawania poleceń piłkarzom może takiej ochrony nie mieć. Nie będzie także chłopców do podawania piłek.

Dodatkowe futbolówki zostaną rozstawione przy liniach bocznych oraz końcowych. Już podróż Legionistów do Legnicy oraz pobyt na miejscu wyglądają inaczej niż zwykle. W przypadku Legnicy jechaliśmy jednym autokarem, co może wydawać się normalne, ale do końca nie jest. Nasz autokar jest przygotowany na 35 miejsc i nie spełnia wymogów dotyczących odległości pomiędzy pasażerami. Nie będziemy jechać dwoma autokarami, bo czegoś takiego się nie praktykuje. Wybraliśmy autokar piętrowy, który jest przystosowany na 80 miejsc i to pozwoli nam na zachowanie wszystkich norm. W hotelu zajmujemy na wyłączność dwa piętra. Wszyscy spali w pokojach jednoosobowych. Jesteśmy w pełni odpowiedzialni i wiemy, co mamy robić - tłumaczy kierownik drużyny Legii Konrad Paśniewski.

Jutro wieczorem ostatni ćwierćfinał rozgrywek, w którym Stal Mielec zagra z Lechem Poznań. Od ponad dwóch miesięcy na wyłonienie pozostałych półfinalistów Pucharu Polski czekają już Cracovia oraz Lechia Gdańsk. "Pasy" po dogrywce wyeliminowały GKS Tychy. Lechia wygrała z Piastem Gliwice.


Opracowanie: