To powinno nazywać się chorobą - takiego zdania są brytyjscy uczeni. Mowa o syndromie po-COVID-owym, na który cierpią ludzie wracający do zdrowia po zakażeniu koronawirusem.

Naukowcy wzywają wzmożonej edukacji i większej społecznej świadomości na temat syndromu, z jakim mogą zmagać się osoby, u których wykryto zakażenie koronawirusem.

Tylko jedna na 20 osób, u której potwierdzono zakażenie COVID-19 zostaje hospitalizowana. Pozostałe osoby, które z chorobą zmagają się w domowym zaciszu, nieszybko wracają do pełnego zdrowia.  

Teoretycznie cykl choroby powinien zamknąć się w dwóch tygodniach, ale rekonwalescencja może być bardzo długa i trwać nawet kilka miesięcy. Chroniczne zmęczenie, kłopoty z sercem, zaburzenia snu i depresja - to tylko kilka z wielu objawów tzw. syndromu po-COVID-owego.

Co niepokojące, dotyczy to w dużej mierze ludzi, którzy zachorowali ciesząc się wcześniej dobrym zdrowiem, a po zakażeniu nie potrzebowali wsparcia respiratora czy tlenu. Lekarze uważają, że jest to problem na tyle poważny, iż sam zasługuje na miano choroby.