Austria jest zamknięta dla turystów z zagranicy. Mimo to setki młodych Szwedów i Duńczyków przyjechało w Alpy na narty. O tajnych imprezach dla narciarzy zaalarmował burmistrz St. Anton. "Po Bożym Narodzeniu młodzi cudzoziemcy zaczęli szturmować naszą miejscowość" - stwierdził.

Tyrol alarmuje: młodzi ludzie ze Szwecji i Danii zawitali do kurortów, będących rajem dla narciarzy, mimo że Austria jest praktycznie zamknięta dla turystów z zagranicy.

"Twierdzą, że przyjechali szukać pracy sezonowej" - mówił burmistrz St. Anton Helmut Mall.

Wyciągi narciarskie w Austrii są czynne, ale zamknięte są hotele i restauracje. W teorii oznacza to, że stoki są dostępne tylko dla tych, którzy mieszkają w okolicy. Tylko w teorii, bo Mall twierdzi, że stoki są pełne zagranicznych turystów.

"W mediach społecznościowych widać zdjęcia, jakie młodzież wrzuca na swoje profile. Bawią się na nielegalnych imprezach" - dodaje.

O szturmie zagranicznych narciarzy pisze także austriacki dziennik "Tiroler Tageszeitung". Według gazety, chodzi o młodych Szwedów, Duńczyków i Brytyjczyków. "Die Presse" pisze także o Rumunach, Niemcach i... Polakach.

"Znaleźliśmy w internecie porady, jak do nas się dostać" - mówi burmistrz St. Anton. Helmut Mall rozesłał mieszkańcom broszury, w którym upomina ich, by nie wynajmowali kwater i pokojów. Kontrole zapowiada też policja.

St. Anton sąsiaduje ze słynną mekką dla narciarzy - Ischgl. To ten kurort był jednym z największych ognisk na początku pandemii koronawirusa w Europie. W marcu zeszłego roku zaraziło się tam około 6 tysięcy turystów, którzy po powrocie do domów zawlekło SARS-CoV-2 do 45 państw.