Mistrale doskonale wpisują się w nowe rosyjskie ambicje. W świecie po- (a może raczej między-) - kryzysowym, w którym nadszarpnięta wszechmoc USA pozostawia Rosji więcej swobody w strefie dawnego imperium, francuskie okręty pozwolą Moskwie wzmocnić wpływy na Morzu Czarnym i Bałtyckim.

Rosjanie wcale tego nie ukrywają. Dowódca marynarki, zapytany po co Rosji Mistrale, wyjaśnił że gdyby rosyjska flota dysponowała nimi podczas wojny w Gruzji, inwazja zajęłaby nie długie godziny, ale trzy kwadranse.

Mistrale to dla rosyjskiej floty rejs w przyszłość, a dla Kremla okazja do sprawdzenia, jaka będzie przyszłość NATO. Ponieważ transakcja jest pierwszym przypadkiem przekazania do Rosji znaczącej natowskiej technologii, powstaje pytanie jak na ten precedens zareaguje Waszyngton. Mistrali nie ma co prawda na liście strzeżonych technologii wojskowych NATO, których sprzedaż krajom spoza sojuszu jest ściśle kontrolowana, ale przecież kilka miesięcy temu mówiło się, że to w obawie przed transferem technologii amerykańskie władze zablokowały niemiecki pomysł sprzedaży Rosjanom europejskich fabryk GM.

Teraz sekretarz obrony USA mówi z niechęcia o tym kontrakcie zbrojeniowym, ale wątpię, by Obama uderzył ręką w stół. Coś za coś. Po spotkaniu z Sarkozym w Paryżu, do zapowiedzi zgody na łagodne sankcje wobec Iranu, Miedwiediew dorzucił "nadzieję na szybkie podpisanie z Amerykanami nowego układu zbrojeń strategicznych".

Stara Europa chce zarabiać na Rosji. We Francji pisze się nie tylko, że dzięki kontraktowi uda się uniknąć groźby likwidacji stoczni. Słychać też głosy, że dwadzieścia lat po upadku komunizmu należy wreszcie z Rosją robić więcej dużych interesów, nie tylko gazowych. Jeśli Amerykanie nie będą stawiać przeszkód, za okrętami rzeczywiście popłyną inne technologie. Kto by się tam przejmował protestami Gruzji i Krajów Bałtyckich.

Mistral zaczyna wiać, kiedy nad Europą pojawia się nowy układ baryczny. Sprzedaż Mistrali może oznaczać rysowanie się nowego układu geopolitycznego w Europie. Wyż atlantycki odsuwa się, cieplej robi się między Paryżem i Berlinem, a Wschodnia Europa może zostać na lodzie.