Naukowcy z instytutu medycyny tropikalnej w Antwerpii odkryli, że wśród 24 gatunków komarów, które żyją w Belgii, kilka do niedawna żyło tylko na terenie Azji. Oczywiście najwięcej jest gatunków "domowych" komarów, ale z roku na rok rośnie liczba tych - "importowanych".

Niebezpieczne komary przybyły głównie z Japonii i z Chin. Odkryto, że jeden z gatunków dostał się do Belgii wraz z transportem używanych opon samochodowych. W oponach znajdowały się krople wody i to wystarczyło, żeby przetrwały larwy komarów. Jak podkreślają badacze, egzotyczne komary w Belgii mają się dobrze przede wszystkim dzięki globalnemu ociepleniu klimatu.

Niebezpieczne ukąszenia

Do rozprzestrzeniania się chorób przenoszonych przez komary potrzebne są osoby, których krew została zainfekowana. Nie ma jeszcze powodów do paniki, ale ryzyko wzrasta - mówi Veerle Versteirt z Instytutu Medycyny Tropikalnej w Antwerpii. Azjatycki komar, który dostał się do Belgii po ukąszeniu osoby zakażonej tropikalną chorobą może stać się nosicielem żółtej febry, gorączki krwotocznej czy wirusa gorączki Zachodniego Nilu.

Belgowie obawiają się, że komary azjatyckie mogą stać się dla komarów "lokalnych" tym, czym stała się azjatycka biedronka dla zwyczajnej siedmiokropki: podstawowym wrogiem. Od czasu, gdy do Europy przybyły biedronki azjatyckie, populacja tych naszych, domowych zaczęła się zmniejszać. Jej azjatyckie koleżanki zjadały jej larwy. Z komarami ma być jednak inaczej, bo komary nie składają jaj, tam gdzie je złożył inny komar.