​Rok 2017. Wojska rosyjskie wchodzą na terytorium Polski. Amerykanie czekają "aż Polska się wykrwawi". Wojciech Miłoszewski, scenarzysta seriali "Wataha" czy "Prokurator" zadebiutował powieścią sensacyjną. Rozmawiamy z pisarzem o jego książce "Inwazja".



Katarzyna Sobiechowska-Szuchta: Jest pan cenionym scenarzystą, znamy pana z serialu "Prokurator", a także z "Watahy, która jest jednym z moich ulubionych seriali.

Wojciech Miłoszewski: Dziękuję!

Czy pamięta pan w jakich okolicznościach zakiełkowała u pana myśl - pojawiła się, a potem zmaterializowała - że napisze pan książkę? To jest pański literacki debiut. 

Zgadza się. Przede wszystkim dziękuję bardzo za zaproszenie. Można powiedzieć, że praca scenarzysty, pisarza bądź dziennikarza jest podobna - żyjemy ze słowa. Zawsze chciałem napisać powieść. Kiedyś napisałem scenariusz, niezrealizowanej do dziś komedii obyczajowej. I żeby nie zmarnować tego pomysłu przerobiłem jej początek na jeden rozdział. Tak się akurat złożyło, że w rodzinie mam brata, który jest dosyć uznanym i cenionym literatem, więc oczywiście dałem mu ją do przeczytania...

Sam pan zaczął i wspomniał o bracie. Ja w ogóle nie zamierzała pytać o pana Zygmunta.

(śmiech) Ciężko od tego uciec. Wiedziałem na co się piszę. Co mogę zrobić? Przede wszystkim, jeśli miałbym się usprawiedliwiać, to jestem młodszym bratem, więc on wcześniej miał szansę zacząć. Pokazałem mu ten pierwszy rozdział, a ponieważ my z Zygmuntem jesteśmy zawsze wobec siebie szczerzy, on stwierdził, że to jest tak złe i niedobre, że nawet się tego nie da poprawić. I zacząłem szukać dalej, szlifować warsztat. Dlaczego to było złe? Myślałem, że jestem już literatem, że postawię na literackość i piękne opisy. I wyszła z tego po prostu grafomania. Dlatego powieść, którą teraz napisałem, która jest moją debiutancką, jest powieścią sensacyjną opartą na wydarzeniach, na dialogu. A ponieważ mam doświadczenie scenopisarskie i od tego zaczynałem, to staram się tam opowiadać obrazem. Rwane wątki, żeby akcja się szybko toczyła. Plus powaga sytuacji, powaga tematu, bo tu następuje inwazja wojsk rosyjskich na Polskę. Mamy też wątek political fiction, który stanowi 10 procent całości, a reszta to fikcja. To jest to typowa książka sensacyjno-przygodowa na wakacje. 

Naprawdę pan tak uważa, że to książka sensacyjno-przygodowa na wakacje? Po lekturze tej książki towarzyszyło mi przerażenie, to chyba najlepiej opisuje mój stan. Mamy historię napadu Rosji na Polskę, Stany Zjednoczone czekają aż Polska się wykrwawi. Myśli pan, że to jest realne zagrożenie, i że przerażenie to jest dobry stan, który towarzyszy czytelnikowi? Jest pan tak realistyczny w opisie... To jest komplement. 

Z jednej strony bardzo mi miło, że ludzie faktycznie tą wizją są przerażeni, bo znaczy, że jest ona dosyć plastycznie opisana. Ale tworząc serial, film czy pisząc powieść, szukamy czegoś z czym, po pierwsze, ludzie mogą się identyfikować i co będzie wzbudzało u nich emocje. Ale szczerze mówiąc, aż takiej reakcji się nie spodziewałem. Rzadko się zdarza, że ktoś drżącą ręką odkłada po przeczytaniu kryminał i mówi "Mój Boże, ten seryjny morderca tyle osób zamordował". Nie! Bo to jest jednak fikcja. Wybrałem akurat ten konkretny gatunek, bo jest tego bardzo mało na polskim rynku. Co do realności, to ta książka "wydając się" sama dopisuje sobie rozdziały tą rzeczywistością. Powieść jednak powstaje dosyć długo, dlatego te wątki political fiction są pociągnięte, nie oszukujmy się, dosyć grubą kreską. Pisałem to w 2015 roku. Pojawiają się w tej książce politycy, również przywódcy państw zachodnich. Miałem do wyboru, pisząc o Stanach, Hilary Clinton i Donalda Trumpa. Jako pisarz i twórca, narrator jakiejś historii wolałem Trumpa, ponieważ-  delikatnie rzecz ujmując - jest to postać barwna, sama się pisze. Ale stwierdziłem, że to raczej nierealne, żeby on wygrał wybory. 

A tak się stało. I Donald Trump jest jednym z bohaterów.

Tak jest. W pierwszej wersji była Hilary Clinton. A później gdy pisałem o tym, że Donald Trump absolutnie nie zamierza wywiązywać się ze zobowiązań jako przywódca państwa, to myślałem, że może trochę przesadziłem. Że to zbyt gruba kreska. Ale okazuje się, że Donald Trump przyjeżdża na szczyt NATO, nie wspomina o artykule 5 Traktatu Północnoatlantyckiego. A Angela Merkel - co by o niej nie mówić - to polityk, która zawsze waży słowa, mówi wprost "my, Europejczycy musimy liczyć tylko na siebie". 

Czy to, że  jest to literatura sensacyjna, a nie scenariusz serialu spowodowało, że mógł pan, mówiąc kolokwialnie "poszaleć"? Zrobić akcję absolutnie wszędzie? W książce może zdarzyć się właściwie wszystko, stąd u pana akcja w różnych częściach świata i zdarzają się tam spektakularne wprost historie. 

Tak. Chciałem, żeby po pierwsze było to atrakcyjne dla czytelnika, bo podejrzewam, że każdy pisarz, który zaczyna tworzyć powieść chce zadowolić czytelnika. Abstrahując, czy to będzie powieść ambitna, czy też taka beletrystyka jak w moim przypadku. Żeby czytelnik po prostu chciał przewracać te kolejne kartki, żeby mu to sprawiało przyjemność. U mnie są sceny, które rozgrywają się we Władywostoku, w Azerbejdżanie albo w irańskiej bazie lotniczej. Gdybym  poszedł do polskiego producenta i powiedział "nakręćmy tylko jedną scenkę w irańskiej bazie lotniczej" to jego śmiech prześladowałby mnie przez bardzo długo, prawdopodobnie przez całe życie. Trudniej jest dlatego, że trzeba tę relację ułożyć tak, by opisać wszystko. W scenariuszu mamy dialogi, kilka słów didaskaliów, resztą niech się martwią reżyser, aktorzy, ludzie od ustawienia lamp czy kierownik produkcji. Ale właśnie fantastyczną dla mnie rzeczą - zwłaszcza po pisaniu seriali - jest to, że nic mnie nie ogranicza. Tak naprawdę, gdybym się uparł, i gdyby tego wymagał jakiś wątek, mógłbym równie dobrze przenieść akcję na Jowisza. 

"Inwazja" Wojciecha Miłoszewskiego jest już w księgarniach. To pierwsza część, bo będą kolejne. Czekamy na kolejne części, tego panu życzę. Natomiast nigdy nie życzyłabym sobie, żeby zdarzyło się to, co wydarzyło się w pańskiej powieści.


Też bym sobie tego nie życzył i państwu oczywiście tego nie życzę. Czego mogę życzyć? Na pewno miłego dnia!

Dziękuję za spotkanie, dziękuję za rozmowę. 

Dziękuję.

(ph)