"Chcieliśmy ukłonić się starszemu Hollywood" - tak o pracy przy "West Side Story" w reżyserii Stevena Spielberga mówi RMF FM Janusz Kamiński - jeden z najlepszych autorów zdjęć na świecie. W rozmowie z Katarzyną Sobiechowską-Szuchtą zdobywca dwóch Oscarów przyznaje, że ze słynnym reżyserem gotowy jest zrobić każdy film - nawet, gdyby miał opowiadać o książce telefonicznej. "W tym człowieku jest tak niesamowita energia, że nawet jak czasami ekipa się czuła troszeczkę zmęczona, to wszyscy się zarażaliśmy jego energią" - wspomina Kamiński.

W rozmowie z Katarzyną Sobiechowską-Szuchtą Janusz Kamiński przyznaje, że "West Side Story" to pierwszy musical, przy którym pracował. 

Czasami było ciężko. Robiliśmy to w Nowym Jorku 2 lata temu w lecie i było bardzo gorąco, a aktorzy i tancerze mieli ciężkie ubrania. W pewnym momencie musieliśmy przerwać zdjęcia na jeden dzień, bo po prostu było za gorąco - wspomina. Musicale to bardzo ciekawa forma filmowa - dodaje. 

Długoletni współpracownik Stevena Spielberga zdradza w rozmowie z RMF FM, że słynny reżyser jest wielkim miłośnikiem musicali. On strasznie je lubi. Zna wszystkie, gwiżdże sobie melodie, już od paru lat próbował robić musicale - opowiada Kamiński. W filmie "Terminal" mieliśmy scenę, w której bohaterowie tańczyli - to zostało wycięte. Zwróć też uwagę, że jeden z filmów o Indianie Jonesie ma muzyczną scenę - przypomina rozmówca RMF FM.

Spielberg chciał zrobić musical, bo zbliża się do tego wieku, gdzie się rozumie, że trzeba robić to, co się naprawdę chce i nie przejmować się, co ludzie będą myśleli o tym - podkreśla Kamiński. To była ciekawa propozycja. Cokolwiek on zrobi - jak zrobi film o książce telefonicznej - to ja też z nim zrobię. Zawsze jest coś nowego, zawsze inny styl opowiadania. W tym człowieku jest tak niesamowita energia, że nawet jak czasami ekipa się czuła troszeczkę zmęczona, to wszyscy się zarażaliśmy jego energią - komplementuje Spielberga utytułowany polski operator.

"West Side Story" Spielberga - podobnie jak jego musicalowy pierwowzór - to nie tylko historia miłości, ale też opowieść o przemocy, stereotypach i problemach, z jakimi borykają się migranci. Te wszystkie tematy mimo upływu lat pozostają aktualne. 

Trzeba było przypomnieć ludziom, że podział społeczeństwa, którego teraz doświadczamy, jest powtarzającą się częścią historii ludzkiej - deklaruje Kamiński. Trzeba przypominać ludziom, żeby byli tolerancyjni do siebie, nie pozwalali prymitywnym instynktom wygrywać i doprowadzać do przemocy - dodaje. Dobrze jest taki film zrobić, żeby przypomnieć ludziom, jak łatwo można wrócić do bycia zwierzęciem - podkreśla w rozmowie z Katarzyną Sobiechowską-Szuchtą. 

Kamiński zgadza się ze stwierdzeniem, że tworząc "West Side Story", wspólnie ze Spielbergiem napisali list miłosny do starego kina. 

Nie chodziło o to, żeby znaleźć nowy język, zmienić tę opowieść. Chcieliśmy ukłonić się starszemu Hollywood, gdzie ludzie pięknie wyglądali, mieli piękne kostiumy i to był film - tłumaczy. W tej chwili są tendencje, żeby uciekać od tego, żeby filmy fabularne kręcić w stylu dokumentalnym. Ja jednak wolę ten tradycyjny styl opowieści - przyznaje. 

Opowiadając o pracy przy "West Side Story", Kamiński zachwyca się Ritą Moreno - aktorką, która w ekranizacji sprzed 60 lat zagrała Anitę, a u Spielberga - Valentinę. 

Rita jest niesamowita. Ma 90 lat i tyle energii! Wszystko pamięta jak 20-latka. To legenda Hollywood, która mimo dyskryminacji zwyciężyła i nie poddała się - ocenia gość RMF FM. 

Posłuchaj całej rozmowy Katarzyny Sobiechowskiej-Szuchty z Januszem Kamińskim. Dowiesz się z niej m.in.:

-       Czy dla polskiego operatora ważne są nagrody

-       Jak w jego głowie zrodził się pomysł na sfilmowanie pierwszej sceny "West Side Story"

-       Z kim i gdzie spędzi Boże Narodzenie

Opracowanie: