Departament sprawiedliwości USA zbiera dane z tysięcy telefonów komórkowych Amerykanów, używając urządzeń przypominających stacje przekaźnikowe, które są instalowane na niewielkich samolotach - donosi "Wall Street Journal". Dziennik, który powołuje się na osoby zbliżone do tego programu, podkreśla, że operacja - wymierzona teoretycznie w przestępców lub podejrzanych - obejmuje tysiące niewinnych ludzi.

"WSJ" twierdzi, że program, realizowany przez agencję federalną U.S. Marshals Service, wykorzystuje samoloty Cessna, które startując z pięciu największych lotnisk w kraju pokrywają swoim zasięgiem większość ludności USA.

Według tego źródła, na samolotach instalowane są urządzenia, produkowane przez koncern Boeing Co., które imitują stacje przekaźnikowe wykorzystywane przez sieci komórkowe. Z urządzeniami tymi, nazywanymi "dirtboxes", łączą się telefony komórkowe. W ten sposób - jak informuje "WSJ" - podczas jednego lotu władze są w stanie pozyskać dane identyfikacyjne i lokalizacyjne z dziesiątków tysięcy telefonów, a takie loty odbywają się regularnie.

Dziennik zwraca uwagę, że program przypomina skalą program masowej inwigilacji prowadzony przez Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), w którym gromadzono dane z telefonów komórkowych milionów Amerykanów - przeczesuje bowiem wielkie ilości danych, aby znaleźć jedną osobę lub garstkę podejrzanych.

Jak poinformowano, urządzenia instalowane na samolotach mogą na krótko przerywać połączenia na niektórych telefonach. Jednak według informatorów gazety, władze zmodyfikowały oprogramowanie, aby zapewnić, że np. połączenia alarmowe nie zostaną w żaden sposób zakłócone.

Przedstawiciele amerykańskiego departamentu sprawiedliwości nie potwierdzają istnienia programu ani mu nie zaprzeczają. Wskazują, że debata na ten temat umożliwiłaby podejrzanym, a także obcym mocarstwom zdobycie informacji o potencjale amerykańskich służb wywiadowczych. Źródła cytowane przez "WSJ" twierdzą, że agencje podlegające departamentowi działają w zgodzie z prawem federalnym.

(edbie)