W latach 80. ówczesny brytyjski rząd premier Margaret Thatcher rozważał odtworzenie zapasów broni chemicznej w odpowiedzi na możliwość jej użycia przez ZSRR. Tak wynika z odtajnionych oficjalnych dokumentów sprzed 30 lat.

Thatcher stwierdziła, iż rządowi będzie można zarzucić "lekkomyślność", jeśli nie zadba o wiarygodne środki odstraszania na wypadek radzieckiego ataku chemicznego bez użycia broni nuklearnej. Sugerowała także upomnienie Amerykanów, by unowocześnili swój arsenał chemiczny.  

W tajnym dokumencie z 1984 roku ówczesny brytyjski minister obrony Michael Heseltine uznał brak odpowiednich zasobów broni chemicznej za "poważny niedostatek" zdolności bojowych NATO.

Eksperci ostrzegali również, że w razie działań bojowych przeciwko wojskom Układu Warszawskiego żołnierze NATO będą musieli nosić znacznie ograniczające ich mobilność ubiory przeciwchemiczne, podczas gdy nieprzyjaciela zwolni od takiej prewencji świadomość braku broni chemicznej po drugiej stronie.  

Ministrowie obawiali się jednak, że próba odbudowy brytyjskiego arsenału chemicznego natrafi na "polityczne trudności". Dlatego poprzestano na dyskretnym zachęceniu USA do modernizacji ich własnych zasobów bojowych środków trujących oraz dostarczeniu wojskom brytyjskim w Niemczech Zachodnich nowego wyposażenia dla ochrony przed skutkami działania broni masowego rażenia. 

(mpw)