"Wyciek gazu" z Nord Stream 1 to nic innego, jak atak terrorystyczny zaplanowany przez Rosję i akt agresji w stosunku do Unii Europejskiej” – oświadczył doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. O akcie sabotażu mówił wcześniej między innymi premier Mateusz Morawiecki. "Widzimy wyraźnie, że jest to akt sabotażu. Akt, który prawdopodobnie oznacza kolejny etap eskalacji tej sytuacji, z którą mamy do czynienia na Ukrainie" - ocenił szef polskiego rządu podczas uroczystości otwarcia gazociągu Baltic Pipe w Budnie k. Goleniowa (Zachodniopomorskie).

Wycieki nastąpiły w jednym miejscu w gazociągu Nord Stream 2 na południowy wschód od Bornholmu oraz w dwóch miejscach w gazociągu Nord Stream 1 na północny wschód od Bornholmu.

Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak napisał na Twitterze: "Wyciek gazu" z Nord Stream 1 to nic innego, jak atak terrorystyczny zaplanowany przez Rosję i akt agresji w stosunku do Unii Europejskiej"

Nie zamieścił przy tym żadnych dowodów na potwierdzenie swojej tezy.

O sabotażu mówił dziś premier Morawiecki. "Widzimy wyraźnie, że jest to akt sabotażu. Akt, który prawdopodobnie oznacza kolejny etap eskalacji tej sytuacji, z którą mamy do czynienia na Ukrainie" - ocenił szef polskiego rządu.

Morawiecki podkreślił ponadto, że dziś widać doskonale, jak niebezpieczną polityką była polityka współpracy rosyjsko-niemieckiej w obszarze gazu. "Dziś wiemy także, że Nord Stream 1 to gazociąg, którym płynęła także ukraińska krew" - dodał.

Sabotażu nie wykluczyła też premier Danii Mette Frederiksen. "Jeszcze za wcześnie na konkluzje, ale to jest niezwykła sytuacja. Przecieki są trzy, trudno sobie wyobrazić, aby mogło to być przypadkowe" - powiedziała Frederiksen duńskiemu nadawcy publicznemu DR.

Jednak według duńskiego resortu energii, rozszczelnienie gazociągu może być celowym działaniem. Urzędnicy nie przesądzają przy tym jednak, co konkretnie może być przyczyną wycieku, podkreślając, że tego rodzaju awarie są niezwykle rzadkie. 

Szwedzka policja wszczęła już nawet dochodzenie w sprawie sabotażu. Na dziś wieczór zwołano kryzysowe posiedzenie rządu w Sztokholmie.  

"Dla wszystkich jest oczywiste, że stoi za tym Rosja" - uważa z kolei fiński ekspert ds. polityki energetycznej i środowiskowej Rosji Veli-Pekka Tynkkynen. Zaznaczył, że obecnie "nie ma zupełnej pewności co do winy Rosji", ale jego zdaniem takiej pewności nigdy nie będzie, bo w interesie Putina nie leży otwarte mówienie o udziale jego państwa w uszkodzeniu rurociągu.

O sabotażu jako pierwszy napisał niemiecki dziennik "Tagesspiegel". "Taki atak przy dnie morskim wymaga specjalistycznego przygotowania, użycia specjalnych sił, na przykład płetwonurków wojskowych lub łodzi podwodnej, jak wstępnie ocenia się po zebraniu dotychczasowych danych" - powiedziała cytowana przez "Tagesspiegel" osoba z kręgów rządowych. Według pierwszych spekulacji za działaniami mogą stać siły ukraińskie lub powiązane z Ukrainą. Przy czasowym wyłączeniu gazociągów Nord Stream, dostawy gazu z Rosji do Niemiec i Europy Środkowej byłyby możliwe jedynie przez Polskę (połączenie jamalskie) lub ukraińską sieć gazociągów. Obecne wycieki w rurociągach mogłyby też być na rękę Rosji, wywołując dodatkową niepewność dostaw oraz wpływając ponowne na wzrost cen gazu "w celu zaostrzenia europejskiego kryzysu cen energii, który ostatnio nieznacznie zelżał" - opisuje "Tagesspiegel".

Szwedzkie media o dwóch wybuchach

 

Zarówno szwedzkie, jak i duńskie stacje sejsmograficzne poinformowały, że odnotowały w poniedziałek potężne podwodne wstrząsy w pobliżu miejsc wycieku gazu w Nord Stream 1 i Nord Stream 2 - podała szwedzka telewizja SVT.

"Nie ma wątpliwości, że doszło do dwóch wybuchów" - powiedział Björn Lund z SNSN.

Pierwszy wstrząs został zarejestrowany o godzinie 2:02 w nocy z niedzieli na poniedziałek i miał magnitudę 2,3; został zanotowany we wszystkich 30 stacjach pomiaru w południowej Szwecji.

"Widać wyraźnie, jak fale biegną z dna ku powierzchni" - dodał Lund.

Drugi wstrząs nastąpił o godzinie 19:04 w poniedziałek wieczór.

Informacje te potwierdza wykres sejsmografu na duńskiej wyspie Bornholm - poinformowało dziś po południu Niemieckie Centrum Badań Geologicznych.