W bazie wojskowej w Karaczi na południu Pakistanu, zaatakowanej przez grupę terrorystów, na nowo rozgorzała walka. Doszło do kilku eksplozji, a napastników udało się okrążyć w jednym budynku. Zginęło 12 osób, 14 zostało rannych.

Do bazy sił powietrznych i morskich Mehran w Karaczi wdarło się wczoraj ok. 15 napastników i zaatakowało hangary, w których stacjonują samoloty.

Byli uzbrojeni, nieśli granatniki przeciwpancerne i granaty ręczne. Trafili jeden z samolotów, morski samolot patrolowy P-3C Orion - podał rzecznik marynarki kmdr Salman Ali.

Terroryści zaatakowali bazę od tyłu - poinformował minister spraw wewnętrznych Rehman Malik. Media sugerowały, że dostali się przez sieć kanalizacyjną, jednak są to doniesienia niepotwierdzone.

Osiem eksplozji w pół godziny

W poniedziałek rano w bazie w przeciągu 30 minut rozległo się osiem eksplozji, nadal utrzymywał się przerywany ostrzał.

Według naszych szacunków na terenie bazy znajduje się 10-15 terrorystów. Udało się nam okrążyć ich w jednym budynku. Walka trwa - powiedział przedstawiciel sił morskich Muhammad Yasir. Jego zdaniem słyszane wybuchy to prawdopodobnie odgłosy miotanych granatów.

Do Mehran ściągnięto posiłki, m.in. grupę ponad 30 żołnierzy, którzy wsparli ok. 100 komandosów. Ich zadaniem jest pochwycić jak najwięcej napastników żywych - podała pakistańska telewizja.

"To zemsta za męczeństwo Osamy bin Ladena"

Do ataku przyznali się pakistańscy talibowie. To zemsta za męczeństwo Osamy bin Ladena. To dowód, że nadal jesteśmy zjednoczeni i potężni - powiedział rzecznik Ehsanullah Ehsan w rozmowie z Reuterem.

Ehsan dodał, że rebelianci wysłani do bazy mają przy sobie wystarczające zapasy, by przetrwać trzydniowe oblężenie. Powiedział też, że do zadania przydzielono do 22 bojowników.

Reuters podaje, że według wstępnych szacunków armia mogła zabić do 5 napastników.

Premier Pakistanu Yusuf Raza Gilani potępił atak. Podobnie tchórzowski akt terroru nie jest w stanie odwieść rządu i narodu pakistańskiego od walki z terroryzmem - powiedział.