Przywódca PiS Jarosław Kaczyński nie może uważać się za rzecznika większości i znów oddalił się on od centrum społeczeństwa - komentuje niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" sobotnią manifestację w Warszawie.

Czy było to tylko 40 tys., jak podawały media, czy nawet 100 tys., jak twierdzą organizatorzy - w każdym razie była to imponująca demonstracja, do której doprowadziła polska narodowo-katolicka opozycja. Zwolennicy Jarosława Kaczyńskiego i kierowanej przez niego partii Prawo i Sprawiedliwość połączyli się z członkami związku zawodowego Solidarność i zagorzałymi fundamentalistami katolickimi, skupionymi wokół kontrowersyjnej rozgłośni Radio Maryja - pisze "SZ" w komentarzu na temat manifestacji w Warszawie.
 
Protestowali przeciwko planowanemu podwyższeniu wieku emerytalnego do 67 lat i przeciwko odmowie władz przyznaniu telewizyjnej siostrze Radia Maryja licencji na nadawanie cyfrowe. Demonstrację chełpliwie prowadzono pod hasłem "Obudź się Polsko!", co za niestosowne uznał nie tylko legendarny były przywódca związkowy Lech Wałęsa, ale też władze Kościoła. Kościół demonstracyjnie nie przychylił się do życzenia, by mszę otwierającą (manifestację) odprawił biskup albo kardynał, a wysłał jedynie księdza - dodaje gazeta.
 
To dowodzi, że Kaczyński nie może w żadnym razie uważać się za rzecznika większości. Reprezentuje co najwyżej jedną czwartą Polaków. Jeśli chce pokonać liberalno-konserwatywnego premiera Donalda Tuska, musi przesunąć się w kierunku centrum, od którego jednak znów się kawałek oddalił w miniony weekend - ocenia "Sueddeutsche Zeitung".