Mimo katastrofy w japońskiej elektrowni Fukushima Słowenia nie zrezygnuje z energii jądrowej - zapewnia słoweńska minister gospodarki Darja Radić. Projekt nowego planu energetycznego wydłuża pracę istniejącej siłowni Krszko i dopuszcza jej rozbudowę.

Katastrofa, która wydarzyła się w Fukushimie na skutek trzęsienia ziemi i fali tsunami, stawia energię atomową w nowym świetle, "jednak Słowenia nie zamierza z tego powodu rezygnować ze scenariusza atomowego" - przyznała Radić.

Opublikowany wczoraj projekt nowego planu energetycznego przewiduje, że praca jedynej słoweńskiej siłowni atomowej zostanie przedłużona o 20 lat do 2043 roku. Rozbudowę o jeden reaktor, o mocy 1000-1600 MW, wymienia się jako opcję w dwóch z pięciu proponowanych scenariuszy. Jego rozruch nastąpiłby przed 2030 rokiem, najwcześniej w 2022. Reaktor miałby pozostać czynny przez 60 lat.

Z projektu wynika też, że słoweński rząd zamierza przeznaczyć 25-29 mld euro do 2030 roku na inwestycje w infrastrukturę energetyczną.

Projekt nowego planu energetycznego dla Słowenii najpewniej zostanie uchwalony w parlamencie przed końcem tego roku. Wcześniej jednak zostanie poddany pod publiczną debatę. Po jej zakończeniu rząd w Lublanie opowie się za jednym z przedstawionych scenariuszy.

Systemy chłodzenia reaktorów w znajdującej się około 240 km na północ od Tokio elektrowni Fukushima I zostały uszkodzone 11 marca przez trzęsienie ziemi o sile 9 w skali Richtera i wywołaną przez nie wysoką na 14 metrów falą tsunami. Doprowadziło to do serii eksplozji i częściowego stopienia rdzeni paliwowych w reaktorach.

Katastrofa przyczyniła się do licznych demonstracji przeciwników atomu w Europie.