Jakie interesy mają ze sobą Rosja, Iran i Chiny? Czy te państwa mogą planować wspólnie stworzyć sojusz i jakie mogłyby mieć plany? Czy rzeczywiście mogą mieć zbieżne cele, których realizacja zagraża np. europejskiemu ładowi? O tym Tomasz Terlikowski rozmawiał z Witoldem Sokałą, przewodniczącym Rady i analitykiem Fundacji Po.Int, wykladowcą Uniwersytetu Jana Kochanowskiego.

Tomasz Terlikowski: Rosja najprawdopodobniej zużyła dużą część własnych pocisków balistycznych i próbuje uzupełnić zapasy sprowadzając setki takich pocisków z Iranu - przekazało brytyjskie ministerstwo obrony. W codziennej aktualizacji wywiadowczej napisano, że Iran stał się jednym z głównych militarnych stronników Rosji, odkąd najechała ona na Ukrainę, a wsparcie Iranu dla rosyjskiego wojska prawdopodobnie wzrośnie w najbliższych miesiącach. Rosja próbuje uzyskać więcej broni - w tym setki pocisków balistycznych. W zamian najprawdopodobniej oferuje Iranowi bezprecedensowy poziom wsparcia wojskowego i technicznego, który przekształca ich relacje obronne. Czy można mówić o powstaniu nowej "osi zła", w skład której, poza Rosją i Iranem, wchodzą Chiny?

Dr Witold Sokała: Oś Rosja-Iran - zdecydowanie tak. Co do przedłużania tej "osi zła" do Chin, byłbym sceptyczny, bo to jest sytuacja trochę bardziej skomplikowana. Na pewno mamy ścisłą współpracę na osi Rosja - Chiny. Oczywiście nie partnerską. Rosja wskutek szeregu znanych okoliczności stała się de facto nie - partnerem a wasalem Chin. Rosjanie robią to, na co im Pekin pozwoli, w takim zakresie, na jaki Pekin pozwala. Co było bardzo wyraźnie widać na przykładzie całej tej niedawnej afery z rosyjskim szantażem użycia broni nuklearnej. Po kilku warknięciach ze strony Pekinu i takim dosyć wyraźnym tupnięciu nogą, Moskwa nagle zmieniła o 180 stopni retorykę. Zaczęła się tego wypierać, mówiąc - jaka broń nuklearna, jaki szantaż.

Nigdy pierwsi nie użyjemy tej broni, to jest oczywiste - powiedział ostatnio Putin.

Tak. Można oczywiście do woli wyciągać cytaty z niego, z Siergieja Ławrowa, z rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa itd. które wprost groziły tym użyciem. Ale tu widać nacisk chiński. Po prostu Chińczycy uznali, że ta niepewność wywołana na światowych rynkach rosyjskim szantażem nuklearnym psuje za bardzo chińskie interesy handlowe. A po drugie, jak się domyślam, Chińczycy nie byli zainteresowani tym, żeby tym głównym narzędziem w polityce międzynarodowej i strategii międzynarodowej stała się akurat ta broń, w której oni odstają i od Rosji, i Stanów Zjednoczonych. Oni wolą, kiedy w światowej polityce decydujące są te narzędzia, które oni mają dobre i pod dostatkiem. Wszystkie inne poza bronią nuklearną. Ta współpraca - bardzo niesymetryczna - pomiędzy Moskwą a Chinami - owszem jest i to jest ważna oś współczesnych stosunków międzynarodowych.

Oś Teheran Moskwa też się bardzo wyraźnie rysuje i to jest oś oparta na ewidentnej wspólnocie interesów, na wspólnocie pozycji dwóch krajów, które dopracowały się na własną prośbę pozycji takiego czarnego luda w społeczności międzynarodowej. Iran też od dłuższego czasu się w takiej roli znajdował, a ostatnio to się pogłębia wskutek fiaska negocjacji nuklearnych i sposobu reagowania władz w Teheranie na zamieszki trwające w tym kraju od pewnego czasu. Mamy niewątpliwie pogłębienie tej osi, na której Moskwa i Teheran coś tam korzystają. Chińczycy grają jednocześnie bardzo mocno i bardzo dobre interesy rozgrywają z krajami bliskowschodnimi mocno skłóconymi z Iranem. Ostatnio mieliśmy przykład z Arabią Saudyjską i innymi tymi konserwatywnymi monarchiami regionu Zatoki Perskiej. Stąd właśnie potrzeba zniuansowania tej "osi zła", bo to raczej jakaś taka gwiazdeczka albo inna bardzo skomplikowana figura geometryczna.

Czyli raczej "koalicyjka" niż "oś zła"? Jeszcze zapytam o ten wątek ideologiczny, bo można powiedzieć, że zarówno Iran odgrywa rolę niezwykle konserwatywnego i religijnego państwa, chociaż jego liderzy religijni są już o wiele bogatsi i o wiele luźniejsi, niż ich ojcowie z czasów rewolucji irańskiej. I Rosja odgrywa bardzo podobną rolę. Tam nigdy liderzy nie byli specjalnie konserwatywni osobiście. Ale Rosja próbuje odgrywać rolę lidera konserwatywnego świata.

To prawda, że tutaj pewna asymetria jest. Oczywiście mówimy o zupełnie innych religiach i zupełnie innych systemach wartości. W takim wymiarze czysto praktycznym pewne podobieństwo i pewna wspólnota retoryki jest zauważalna. Nie sądzę, żeby ona była fundamentalna dla sojuszu politycznego między tymi krajami. To raczej takie pole troszkę do pewnych żartobliwych komentarzy dla analityków, ale być może jest rzeczywiście jakaś płaszczyzna zrozumienia i ocieplenie osobistych relacji pomiędzy politykami z Moskwy i Teheranu, wtedy kiedy oni patrzą w oczy i z takim uśmiechem cynicznego hipokryty, gdy chwalą się przed sobą wzajemnie swoimi nowymi dobrami materialnymi i swoimi może jakimiś niezbyt pobożnymi przyjemnościami w życiu osobistym, a jednocześnie narzucają swoim społeczeństwom bardzo konserwatywne wzorce i twardą ręką ją egzekwują. Mówię to pół żartem, pół serio. Może to rzeczywiście gdzieś tę współpracę cementuje.

Porozumienie hipokrytów. Co na to wszystko Izrael? Do tej pory on zajmował takie stanowisko wyczekujące. Oczywiście zmienia się władza, ale z perspektywy Izraela porozumienie między Iranem a Rosją - powinno pchać ich w kierunku Ukrainy, w kierunku antyrosyjskim. Także po to, żeby zatrzymać potencjalne wzmacnianie militarne Iranu, do jakiego mogłoby dojść dzięki Rosji.

Bez wątpienia to porozumienie i narastająca współpraca rosyjsko irańska to jest zła wiadomość dla Izraela. Po pierwsze dlatego, że przybliża Iran do stania się mocarstwem nuklearnym, to jest dla Izraela zagrożenie fundamentalne. Mało kto to mówi głośno, ale ja jednak mam takie poczucie, że gdzieś tam elementem tej rosyjsko irańskiej współpracy jest droga na skróty Iranu do roli mocarstwa nuklearnego. Iran ma nadal duży technologiczny i czasowy problem ze wzbogacaniem uranu do poziomu takiego, który mógłby pozwolić na wyprodukowanie własnej broni nuklearnej. Rosjanie mają gotowych głowic zapas ogromny i zapas wzbogaconego uranu też. I to jest waluta, którą w moim przekonaniu - bardzo pesymistycznym - są w stanie w ostateczności zapłacić Iranowi za dostawy tego żelastwa latającego i strzelającego, którego Rosja dzisiaj najbardziej na froncie ukraińskim potrzebuje. A to może oznaczać, że Iran staje się skokowo znacznie poważniejszym i znacznie groźniejszym rozgrywającym na Bliskim Wschodzie. 

Po drugie jest w stanie szantażować bezpośrednio Izrael, czy ewentualnie wpływać na jego sojuszników w innych krajach regionu. Izrael do tej pory balansował i starał się swoje interesy z Rosją, wielorakie oparte na interesach ekonomicznych i na silnej pozycji rosyjskich pieniędzy i rosyjskiego biznesu w polityce izraelskiej i na paru innych rzeczach rozgrywać bardzo subtelnie. Nie przesadzają ze wsparciem Ukrainy, żeby Kremla nie drażnić. Kiedy pojawiły się wiarygodne informacje o tej współpracy rosyjsko irańskiej, Izrael wyraźnie przetestował zmianę frontu. Było chyba to rozpisane na role trochę między izraelskimi politykami. Role dobrego i złego policjanta. Niektórzy postraszyli Rosjan trochę bardziej pogorszeniem stosunków, inni to złagodzili. Sygnał został chyba do Moskwy wysłany niezadowolenia ze strony Izraela. Przypuszczam, że on byłby kontynuowany, gdyby zmiana władzy. Mamy faktyczne bezkrólewie chwilowo w Izraelu. Sojusz oparty o Likud Benjamina Netanjahu wygrał co prawda wybory, ale ślimaczą się straszliwie te negocjacje koalicyjne. To są takie jednak nietypowe partie, bez doświadczenia dużego parlamentarnego, bardzo ideologicznie nastawione. W Izraelu też mamy nawrót fali takiej religijnej. Niedawno wytypowany na ministra finansów polityk jednej z tych małych partii prawicowych powiedział, że jego zdaniem gospodarka powinna się w znacznie większym stopniu opierać na Torze.

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.
Opracowanie: