Podpalenie i wybuch w bloku zamieszkałym w większości przez Polaków we Vlaardingen to nie pierwszy incydent w tym budynku. "To jest budynek tabu" - mówi Rafał Jaworski, właściciel portalu internetowego VoxPolonia.nl, który jako pierwszy zaalarmował o podpaleniu. "O tym budynku się nie mówi. Ludzie są zastraszeni, boją się cokolwiek powiedzieć" - dodaje.

Polacy ze spalonych mieszkań w hotelu robotniczym we Vlaardingen w Holandii dostali mieszkania zastępcze od gminy. Są to dwie rodziny z małymi dziećmi. Dziesięciodniowy noworodek jest hospitalizowany.

Dziesięciopiętrowy budynek, w którym mieszkali, wygląda biednie. Na każdym balkonie widać anteny satelitarne i porozwieszane ubrania. Jest nieodnowiony. Wewnątrz jest jeszcze gorzej: brudne ściany, miejscami wilgoć i grzyb. Gdy jest gorąco, to nie chodzi żadna winda - mówi jeden z mieszkańców.

W bloku mieszka 70 polskich rodzin. W okolicy znany jest jako "poolse flat" czyli "polski blok". Pierwotnie należał do gminy, która chciała go wyburzyć, ale wykupiła go prywatna firma. W biurze "menadżera" firmy, który przedstawia się jako Dick - śmierdzi papierosami. Holender nie podaje swojego nazwiska ani nazwy firmy. Pokazuje monitoring z kamer przy głównych drzwiach wejściowych (przy 2 wejściach od tyłu kamer już nie ma). Twierdzi, że do ostatniego podpalenia było tutaj "bardzo spokojnie" i w ogóle jego zdaniem nie ma żadnych problemów jeżeli chodzi o bezpieczeństwo.

Lokatorzy się boją

Innego zdania jest Rafał Jaworski z VoxPolonia.nl. Tu chodzi tylko o pieniądze, o zarabianie na Polakach w nieprzyzwoity sposób - mówi. Dwa tygodnie temu nieznani sprawcy wyciągnęli zatyczki z baków od benzyny w kilkunastu samochodach i powkładali lonty. Ktoś ich spłoszył, inaczej wszystkie auta stanęłyby w ogniu - dodaje. Basia, która mieszka w budynku z małym dzieckiem, opowiada natomiast o podpaleniu w czasie Świąt Wielkanocnych, w lany poniedziałek. Po tym co się ostatnio wydarzyło boję się tutaj mieszkać. Szukam już innego mieszkania - mówi kobieta.

Mieszkańcy żyją w strachu. Boją się zwłaszcza rodzice. Podkreślają, że sprawcy ostatniego podpalenia kierowali swój atak głównie przeciwko rodzinom z małymi dziećmi. Podpalono kilka dziecięcych wózków, które stały na klatkach schodowych.

Policja szuka sprawców podpalenia

Holenderska policja rozwiesi ulotki w językach niderlandzkim i polskim z apelem do świadków o zgłaszanie się na posterunek. Ma to pomóc w złapaniu sprawców podpalenia bloku zamieszkałego w większości przez Polaków we Vlaardingen koło Rotterdamu.

Świadkowie, z którymi rozmawiała korespondentka RMF MF Katarzyna Szymańska-Borginon mówią, że blok podpalono w co najmniej 6 miejscach. Policja twierdzi, że w czterech. Pojawiają się także informacje o wybuchu. Niektórzy mówią o podłożonej bombie, inni sugerują, że w wyniku pożaru mogła wybuchnąć gaśnica czy puszka z farbą.

Menadżer budynku poinformował, że przekazał policji taśmy z monitoringu. Policja nie chce na razie ujawnić rezultatów przeglądania nagrań.