W afgańskiej stolicy, Kabulu odbyły się dziś pogrzeby ofiar ostatnich amerykańskich nalotów, w których miało zginąć co najmniej dwunastu cywilów. Pojawiły się doniesienia, że jeden z amerykańskich pocisków uderzył także w wioskę znajdującą się pod kontrolą opozycyjnego Sojuszu Północnego. Tam zginęła jedna osoba, a dziesięć zostało rannych.

Mieszkańcy wioski mają coraz więcej wątpliwości, czy Ameryka rzeczywiście jest po ich stronie: "Jestem wściekły na Amerykanów. Zrzucili bombę na mój dom. Nie można tego tak zostawić, ktoś powinien coś zrobić". Rządzący Afganistanem Talibowie twierdzą, że od rozpoczęcia amerykańskich nalotów zginęły już setki cywilów. Stany Zjednoczone temu zaprzeczają, podkreślając, że liczby podawane przez Talibów są mocno przesadzone. Tymczasem trwające od trzech tygodni amerykańskie ataki bombowe na Afganistan, wyraźnie przybrały na sile. Po raz pierwszy amerykańskie lotnictwo zbombardowało pozycje Talibów w północno-wschodniej części kraju przy granicy z Tadżykistanem. Wieczorem samoloty ponownie pojawiły się nad Kabulem - na północ od miasta słychać było odgłosy potężnych eksplozji.

21:45