Wielka afera na szczytach władzy we Francji. Skradziono tajne, szczegółowe plany najbardziej strzeżonych budynków w Paryżu - m.in. Pałacu Elizejskiego, gmachu MSW i prefektury policji. Dokumenty nie były w żaden sposób chronione. Eksperci podejrzewają, że zabrali je terroryści lub agenci obcych służb wywiadowczych.
Skradzione plany zawierają m.in. precyzyjne rozmieszczenie wszystkich biur w najważniejszych gmachach Paryża oraz lokalizację kamer monitoringu - zarówno tych, które już działają, jak i tych, które miały zostać wkrótce zainstalowane. Informacje te nie były zaszyfrowane i znajdowały się na pendrivie skradzionym z samochodu przedstawiciela firmy, która miała właśnie instalować m.in. dodatkowe kamery. Biznesmen twierdzi, że zostawił plany w aucie tylko kilka minut.
Nie można wykluczyć, że był śledzony przez wrogo nastawione do Francji organizacje lub obce służby specjalne - twierdzi Jean-Pierre Diot, szef nadsekwańskiej Federacji Firm Ochroniarskich. Policja sugeruje jednak, że informacje mogły zostać skradzione też "przez przypadek" przez zwykłych złodziei.
Prokuratura wszczęła już śledztwo w tej bulwersującej sprawie. MSW twierdzi, że nie należy wyolbrzymiać wagi kradzieży, bo dokumenty nie zawierały nazwisk ani funkcji osób pracujących w poszczególnych biurach. Większość mediów uważa jednak ten argument za mało przekonujący.
Cztery lata temu komputerowy twardy dysk z tajnymi informacjami zgubili informatycy pracujący na kontrakcie w brytyjskim Ministerstwie Obrony. Znajdowały się na nim informacje dotyczące stu tysięcy żołnierzy służących w siłach Jej Królewskiej Mości oraz ponad pół miliona osobnych informacji dotyczących potencjalnych rekrutów, w tym daty urodzenia, numery kont bankowych i paszportów. Według doniesień, dysk nie był zakodowany. Była to kolejna kompromitująca wpadka brytyjskiego Ministerstwa Obrony. Dwa miesiące wcześniej resort ujawnił, że nie może się doszukać ponad 650 laptopów, a w ciągu roku jego pracownicy zagubili aż 26 pendrive'ów z poufnymi informacjami.
