Trzęsienie ziemi o sile 5,8 w skali Richtera nawiedziło w nocy okolice Christchurch na wschodzie Nowej Zelandii. Co najmniej jedna osoba została ranna. Ogarnięci paniką mieszkańcy wybiegali na ulice miasta, które przed 10 miesiącami zostało częściowo zniszczone w wyniku wstrząsów.

Ewakuowano m.in. biurowce i lotnisko. Policja poinformowała, że w centrum handlowym ranna została jedna osoba. Pracownicy portu lotniczego sprawdzali, czy terminal i pasy startowe nie zostały uszkodzone. W ok. 15 tys. domów nie ma prądu. W mieście nie działają telefony.

Amerykańskie służby geologiczne (USGS) podały, że wstrząsy wystąpiły ok. godz. 14 lokalnego czasu (ok. godz. 2 czasu polskiego) 26 km na północ od miasta. Hipocentrum, czyli podziemne źródło fal sejsmicznych, znajdowało się na głębokości ok. 4 km. Nie wydano ostrzeżenia o tsunami.

Według lokalnych mediów, doszło do co najmniej pięciu silnych wstrząsów wtórnych. Jeden miał siłę 5,8 w skali Richtera. Sejsmolodzy w listopadzie ostrzegali, że w najbliższym czasie w Christchurch może dojść do trzęsienia ziemi.

22 lutego br. w tym drugim co do wielkości nowozelandzkim mieście wystąpiły wstrząsy o sile 6,3 w skali Richtera. Zginęły 182 osoby, a setki domów zostały zniszczone lub uszkodzone.

Nowa Zelandia leży w jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie regionów świata, zwanym "pierścieniem ognia". W kraju co roku dochodzi do ok. 14 tys. wstrząsów, z których ok. 150 jest odczuwalnych.