Kolejna noc amerykańskich nalotów na Afganistan przyniosła ponowne bombardowania Kabulu a także pozycji Talibów na linii frontu na północ od miasta. Na rozbicie tych pozycji czekają żołnierze opozycyjnego Sojuszu Północnego by móc przystąpić do szeroko zakrojonej ofensywy.

Sojusz Północny twierdzi, że Talibowie są coraz słabsi: "W ciągu ostatniego miesiąca zbrojna aktywność Talibów gwałtownie zmalała. Nie podejmują już zmasowanych ataków. Myślę że zaczęli się bać, starają się też uchronić swe działa, gdyż wycofali je z głównej linii frontu". Jak podała afgańska agencja prasowa dziś w nocy, poza Kabulem atakowane były też cele wokół Kandaharu. W nalotach, w jednej z wiosek miało tam zginąć ponad pięćdziesiąt osób. Tymczasem Pentagon przyznał się wczoraj do omyłkowego zbombardowania dzielnicy mieszkalnej na północnym zachodzie Kabulu i zrzucenia pocisku w pobliżu domu starców w Heracie. Trzy bomby spadły nie tam gdzie planowano. Jak pisze dziś dziennik "The Los Angeles Times" takie pomyłki mimo ponad 50 lat prac nad rozwojem precyzyjnego uzbrojenia, nadal niestety mogą się zdarzyć. Posłuchaj relacji naszego korespondenta w Waszyngtonie, Grzegorza Jasińskiego:

Foto: TV Al Jazeera

10:15