Do 118 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych piątkowej katastrofy kolejowej we wschodnich Indiach. Do jej spowodowania przyznała się grupa popierana przez maoistowskich rebeliantów - poinformowała policja. Wcześniejszy bilans mówił o 90 zabitych.

Pociąg osobowy wykoleił się koło miejscowości Sardiha, 150 km na zachód od Kalkuty, w stanie Bengal Zachodni, gdy eksplodował pod nim ładunek wybuchowy. Liczba zabitych może się zwiększyć, gdyż ratownicy nie dostali się jeszcze do jednego z mocno zgniecionych wagonów, w którym mogą znajdować się ciała pasażerów. Do przeprowadzenia zamachu przyznał się "Komitet Ludowy przeciwko Okrucieństwom Policji".

W reakcji na katastrofę kolej we wschodnich Indiach odwołała do godziny 5 rano 3 czerwca nocne pociągi w rejonach opanowanych przez maoistów.

Maoiści deklarują, że walczą w obronie pozbawionych ziemi chłopów i lokalnych mniejszości. Według indyjskiego MSW są obecni w 20 spośród 28 indyjskich stanów. Liczbę partyzantów szacuje się na 10-20 tysięcy.