Z powodu fali strajków przeciwko reformie emerytalnej Francja traci dziennie od 200 do 400 milionów euro dziennie - poinformowała minister gospodarki Christine Lagarde. Reforma czeka na ostateczne zatwierdzenie. Związki zawodowe zapowiedziały już kolejne ogólnokrajowe akcje protestacyjne w najbliższy czwartek 28 października i w sobotę 6 listopada.

Wypowiadając się na antenie rozgłośni Europe 1, minister zaznaczyła jednak, że koszty te "trudno oszacować". Legarde zwróciła uwagę na fakt, że w ostatnim czasie wizerunek Francji za granicą został nadszarpnięty przez incydenty, które towarzyszyły manifestacjom.

Strajki i protesty spowodowały poważne utrudnienia, w tym braki w zaopatrzeniu w paliwa oraz zamknięte szkoły i urzędy. W niedzielę 12 francuskich rafinerii zostało ponownie zablokowanych przez strajkujących, podobnie jak porty w Marsylii i Hawrze, w których oczekuje na rozładunek kilkadziesiąt tankowców.

W Marsylii strajkują ponadto pracownicy służb komunalnych, co spowodowało, że ulice tego miasta pełne są nie wywiezionych śmieci.

Praktycznie stanął transport kolejowy a transport drogowy jest poważnie utrudniony. Co czwarta stacja benzynowa we Francji jest zamknięta. Najgorsza sytuacja panuje w zachodniej Francji i w rejonie Paryża.