Gwałtowne starcia studentów z policją w stolicy Chile. Do burd doszło po załamaniu się rozmów z rządem na temat reformy edukacji państwowej. Zamaskowani protestujący rzucali w policję koktajlami Mołotowa, a policja użyła armatek wodnych do rozproszenia tłumu.

Podpalony został autobus oraz barykady wzniesione przez demonstrantów. Na skutek rozruchów zablokowane były ulice wokół uczelni Universidad de Chile i Universidad de Santiago.

Protesty trwają w Chile już piąty miesiąc. Studenci i związki zawodowe ogłosiły dwudniowy strajk po tym, gdy załamały się rozmowy delegatów z rządem na temat reform w systemie edukacji państwowej.

Studenci chcą głębokich reform systemu, który ich zdaniem jest niedemokratyczny i niedofinansowany. Ich głównym postulatem są konstytucyjne gwarancje darmowego nauczania publicznego i jego wysokiej jakości. Obecnie szkoły państwowe są na utrzymaniu niedofinansowanych gmin.

Prezydent Sebastian Pinera obiecał okrojone reformy, obejmujące m.in. podwyżkę stypendiów i tanich kredytów, i ok. 4 mld USD dodatkowych środków, jednak twardo odmówił państwowej kontroli nad szkołami i bezpłatnej edukacji. Demonstranci uznali jego propozycje za niewystarczające.