Wolen Siderow, lider bułgarskiej nacjonalistycznej partii Ataka i poseł tego ugrupowania wywołał dyplomatyczny skandal. Zarzucił ambasadorowi USA w Sofii Jamesowi Warlickowi, że kierował pod jego adresem pogróżki.

Dyplomata miał grozić Siderowowi "że go zniszczy". Siderow poinformował o tym z trybuny parlamentu, żądając ochrony, gdyż czuje się zagrożony. Według deputowanego do incydentu doszło w czwartek wieczorem w jednej z sofijskich restauracji.

Siderow zobaczył tam ambasadora, z którym - jak twierdzi - bezskutecznie próbuje spotkać się od ponad roku. W imieniu narodu bułgarskiego zażądał od Warlicka, by USA zapłaciły 2 mld dolarów za wykorzystywanie baz wojskowych w Bułgarii.

Według Siderowa "ambasador zareagował bardzo nerwowo" i miał stwierdzić, "że go zniszczy". W swoim oświadczeniu amerykańska ambasada napisała, że Siderow w towarzystwie fotografa w restauracji w Sofii nawiązał rozmowę z ambasadorem, próbując wywołać ostry spór polityczny. Takie zachowanie jest niedopuszczalne i nie do przyjęcia. Ambasada USA odmawia spotkań z przedstawicielami partii Ataka. USA nie akceptują idei nienawiści, uprzedzeń i fanatyzmu, reprezentowanych przez Siderowa i partię Ataka.

Bułgarski MSZ przypomniał w wydanym komunikacie, że zgodnie z porozumieniem z 2006 roku, USA nie płacą Bułgarii za korzystanie z bułgarskich obiektów wojskowych. Pokrywają natomiast wszystkie wydatki związane z utrzymaniem tych obiektów oraz za świadczone usługi, w tym za korzystanie z dróg, lotnisk, portów i częstotliwości radiowych.