Mężczyzna - który w Bejdach na Mazowszu po zmroku staranował grupę pielgrzymów - oraz organizujący procesję ksiądz, unikną kary. Jak dowiedział się nasz dziennikarz, sąd podjął decyzję o warunkowym umorzeniu śledztwa w sprawie wypadku, do którego doszło w listopadzie 2015 roku. W wypadku rannych zostało 30 osób. Obu mężczyznom groziło do pięciu lat więzienia.

Mężczyzna - który w Bejdach na Mazowszu po zmroku staranował grupę pielgrzymów - oraz organizujący procesję ksiądz, unikną kary. Jak dowiedział się nasz dziennikarz, sąd podjął decyzję o warunkowym umorzeniu śledztwa w sprawie wypadku, do którego doszło w listopadzie 2015 roku. W wypadku rannych zostało 30 osób. Obu mężczyznom groziło do pięciu lat więzienia.
Zdj. ilustracyjne /RMF FM

Postępowanie umorzono warunkowo na dwa lata - dowiedział się nasz dziennikarz. Prokuratura podkreślała, że akty oskarżenia w tej sprawie nie powinny powstać, obaj podejrzani byli niekarani. 

Podejrzani muszą zapłacić tak zwaną nawiązkę. To po 300 złotych dla 10 poszkodowanych osób, po 200 złotych dla siedmiu osób oraz nawiązkę w wysokości 100 złotych dla trzech rannych.  

Zarzuty w tej sprawie usłyszało dwóch mężczyzn: proboszcz i 19-letni wówczas kierowca auta, które uderzyło w procesję. 

Mimo że - jak wykazały opinie biegłych z Instytutu imienia Jana Sehna - obaj podejrzani zawinili - bo kierowca naruszył zasady bezpieczeństwa, a proboszcz nie zadbał o to, aby idący po zmroku pielgrzymi mieli ze sobą latarki i odblaski - to według śledczych zrobili to nieumyślnie.

(az)