Warszawska policja zatrzymała 35 osób po manifestacji zwolenników legalizacji konopi. 15 z nich odpowie za posiadanie narkotyków. Wśród tych, którzy trafili na komendę, są nieletni.

Jak powiedział rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński, w "Marszu Wyzwolenia Konopi", który przeszedł ulicami Warszawy, wzięło udział w sumie ok. 5 tys. osób. Już podczas manifestacji policjanci zatrzymali 15 osób, które miały przy sobie narkotyki. Zatrzymani zostali przewiezieni do śródmiejskiej komendy - powiedział Karczyński.

Wkrótce pod komendą zgromadzili się inni uczestnicy manifestacji, domagając się wypuszczenia zatrzymanych kolegów. Policjanci poinformowali ich, że zgromadzenie jest nielegalne i że mają się rozejść. Ponieważ nie posłuchali, zaczęli ich legitymować - dodał Karczyński.

Jak zaznaczył, wtedy protestujący zaatakowali funkcjonariuszy. Zatrzymaliśmy w sumie 20 osób - powiedział.

Wśród zatrzymanych są nieletni. Zarówno rodzice jak i młodzi ludzie zapominają o jednym bardzo istotnym fakcie. Takie zatrzymanie skutkuje tym, że są notowani. Może się zdarzyć, że będą chcieli pracować w zawodzie, w którym jednym z warunków jest niekaralność i to przekreśli im szanse na spełnienie marzeń - powiedział rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

Jak informowali uczestnicy manifestacji, chcieli zebrać 100 tys. podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą w sprawie legalizacji marihuany. W czasie przemarszu wykrzykiwano hasło: "sadzić, palić, zalegalizować", a także: "chcemy palić na legalu". Protestującym towarzyszyły samochody ciężarowe z platformami, na których rozwieszono transparenty z symbolem zielonego liścia konopi. Z ustawionych na platformach głośników rozlegała się muzyka reggae i m.in. utwór Louisa Armstronga "What a Wonderful World".

W Polsce od 2000 roku obowiązują przepisy, zgodnie z którymi posiadanie nawet najmniejszej ilości narkotyków na własny użytek jest karalne.