Komisja powołana przez Wyższy Urząd Górniczy stwierdziła nieprawidłowości w kopalni Mysłowice–Wesoła, które mogły przyczynić się do katastrofy 6 października 2014 roku. W wyniku zapalenia się w kopalni metanu jedna osoba zginęła na miejscu, czterech górników zmarło w szpitalu, a 25 zostało rannych.

Nieprawidłowości, które stwierdziła komisja, dotyczą m.in. braku profilaktyki pożarowej. Zgodnie z projektem technicznym, w tym rejonie powinna być podawana mieszanina wodno-popiołowa, która zabezpiecza przed pożarem endogenicznym. Taka profilaktyka nie była prowadzona. Zrobiono to dopiero dzień przed wypadkiem - wyjaśnia w rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek Jolanta Talarczyk, rzecznik WUG. Projekt techniczny zakładał, że mieszaninę wodno-popiołową należy podawać minimum raz w tygodniu, natomiast od uruchomienia ściany w lipcu 2014 zrobiono to pierwszy raz dopiero 5 października 2014.

Co więcej, dzień przed wypadkiem było już wiadomo, że doszło do pożaru endogenicznego. Gaszono go w sposób aktywny, czyli wodą. Woda w takich warunkach powoduje wydzielanie się kolejnego gazu - wodoru. W przypadku pożaru endogenicznego trzeba wycofać załogę i zacząć stawiać tamy. Jedyną metodą ugaszenia pożaru endogenicznego jest odcięcie dopływu powietrza i zaprzestanie wszelkich innych robót górniczych. Tu robiono wszystko, żeby utrzymywać wszystkie prace w wyrobisku - podkreśla Talarczyk. Nie wycofywano ludzi z zagrożonego rejonu, mimo że przekroczone były dopuszczalne normy stężenia metanu.

Powołana przez WUG komisja nie zakończyła jeszcze pracy, więc nie ma raportu końcowego. Do tej pory przesłuchano 173 osoby - w tym trzy z kierownictwa kopalni, pięć z dozoru wyższego i 30 ratowników. Do złożenia wyjaśnień wezwanych zostanie jeszcze ponad 20 osób. Wciąż nie można też przeprowadzić wizji lokalnej w kopalni. Z ekspertyz wynika, że będzie to możliwe dopiero we wrześniu.

(edbie)