Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił pozew, jaki władze Sopotu wytoczyły agencji, która w centrum kurortu prowadzi klub go-go "Cocomo". Zdaniem samorządu, działalność lokalu negatywnie wpływa na wizerunek miasta. W procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych władze Sopotu domagały się od Agencji Reklamowo-Marketingowej "Event", prowadzącej klub "Cocomo", przeprosin za dotychczasową działalność lokalu na terenie miasta i wpłaty 25 tysięcy złotych na rzecz fundacji "La Strada", działającej przeciwko handlowi ludźmi.

Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił pozew, jaki władze Sopotu wytoczyły agencji, która w centrum kurortu prowadzi klub go-go "Cocomo". Zdaniem samorządu, działalność lokalu negatywnie wpływa na wizerunek miasta. W procesie cywilnym o ochronę dóbr osobistych władze Sopotu domagały się od Agencji Reklamowo-Marketingowej "Event", prowadzącej klub "Cocomo", przeprosin za dotychczasową działalność lokalu na terenie miasta i wpłaty 25 tysięcy złotych na rzecz fundacji "La Strada", działającej przeciwko handlowi ludźmi.
Sąd zgodził się, że klub "Cocomo" mocno zawyżał ceny alkoholi, wykorzystywał nietrzeźwość klientów i nagabywał przechodniów na ulicy, by zaprosić ich do lokalu, ale uznał również m.in., że nie naruszało to wizerunku miasta (zdjęcie ilustracyjne) /Paweł Żuchowski /Archiwum RMF FM

Władze Sopotu argumentowały w czasie procesu, że działalność klubu polegała m.in. na nachalnym namawianiu przechodniów do skorzystania z usług lokalu, sprzedaży alkoholu po rażąco wysokich cenach, a także wykorzystywaniu nietrzeźwości klientów do płacenia zawyżonych rachunków. Zdaniem samorządu, tego typu działalność psuła renomę Sopotu, który od lat pracuje na opinię miasta przyjaznego rodzinom i turystom oraz miejsca, gdzie przeprowadza się duże, międzynarodowe imprezy sportowe i kulturalne.

Gdański sąd zgodził się, że klub mocno zawyżał ceny alkoholi, wykorzystywał nietrzeźwość klientów czy nagabywał przechodniów na ulicy, by zaprosić ich do lokalu, ale uznał również m.in., że nie naruszało to wizerunku miasta, które samo nie prowadzi działalności gospodarczej. Ocenił także, że nie jest zadaniem własnym gminy chronienie jej mieszkańców przed różnymi, nie do końca przewidywalnymi zagrożeniami.

Zachowania pozwanej agencji są bez wątpienia tego rodzaju, że nie zasługują na aprobatę. To jednak nie zmienia tego, że powodowa gmina nie może domagać się ochrony prawnej w taki sposób, jaki sformułowała w pozwie - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Ewa Tamowicz.

Nie ma związku między zachowaniami pozwanej agencji a działalnością powodowej gminy. Gmina bowiem nie przyjmuje na siebie bezwzględnego obowiązku zapewnienia osobom, które znajdą się na jej terenie, bezpieczeństwa. Krótko mówiąc: nie ma obowiązku uchronienia wszystkich przebywających na jej terytorium od jakichkolwiek negatywnych zachowań - zaznaczyła sędzia.

Jak podkreśliła, z ustaleń podczas procesu jednoznacznie wynika, że miały miejsce takie zachowania "jak nakłanianie osób przechodzących w pobliżu lokalu do skorzystania z usług, czy też już w samym lokalu sprzedaż alkoholu po - delikatnie rzecz ujmując - cenach nieadekwatnych do kosztów tego rodzaju działalności, czy też wreszcie takie zachowania, które sprawiały, że osoby korzystające z lokalu czuły się wykorzystane". Ale te zachowania nie mają bezpośredniego ani pośredniego związku z działalnością gminy. One nie godzą w dobra osobiste gminy - zaznaczyła sędzia.

Zdaniem sądu, istnieją inne metody prawne, które mogą uchronić mieszkańców bądź przyjezdnych od różnych negatywnych zdarzeń, jakie miały miejsce w lokalu.

Wyrok gdańskiego sądu nie jest prawomocny. Pełnomocnik władz Sopotu mec. Roman Nowosielski zapowiedział już złożenie apelacji. Przedstawiciela pozwanej agencji na ogłoszeniu wyroku nie było.

Wcześniej natomiast pełnomocnik "Event" podkreślał w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że spółka nie ma już w Polsce żadnego klubu striptizerskiego. Miasto twierdzi jednak, że najemcą lokalu po "Cocomo", w którym teraz działa inny klub go-go, jest pozwana spółka.

Sąd kategorycznie stwierdził, że tego rodzaju praktyki stosowane przez stronę pozwaną są niedopuszczalne. Ale sąd nie wyciąga jednocześnie wniosku, jak tego rodzaju praktyki rzutują na dobrą opinię podmiotu, jakim jest gmina jako osoba prawna. Sąd zatrzymał się w pół kroku. Moim zdaniem, nietrafny jest pogląd, że gminie nie przysługuje ochrona prawna - powiedział dziennikarzom mec. Nowosielski, który reprezentował Sopot.

Po raz pierwszy spór między gminą Sopot a agencją "Event" sąd rozstrzygał w marcu 2015 roku. Na zaocznym posiedzeniu, bez przesłuchiwania stron, ocenił, że roszczenia samorządu są bezpodstawne. W kwietniu 2016 roku, po zażaleniu Sopotu, Sąd Apelacyjny w Gdańsku uznał jednak, że sąd niższej instancji musi ponownie zająć się sprawą.

Z treści poprzedniego pozwu samorząd wycofał wezwanie właścicieli klubu go-go do zaprzestania działań, które - zdaniem gminy - miały charakter nieuczciwej konkurencji. Decyzja o zmianie treści pozwu zapadła po tym, jak sąd apelacyjny uznał, że gmina nie jest klasycznym podmiotem prowadzącym działalność gospodarczą.

Po zmianie treści pozwu agencja "Event" wniosła powództwo wzajemne, w którym żądała od gminy przeprosin za bezzasadne powództwo dotyczące nieuczciwej konkurencji. W poniedziałek sąd oddalił to powództwo.

W całym kraju ponad 50 śledztw ws. "Cocomo"

W całym kraju prowadzonych było ponad 50 śledztw ws. klubów "Cocomo". Klienci skarżyli się na wysokie rachunki za alkohol, jakie przyszło im tam płacić, twierdzili również, że mogli być odurzani środkami podanymi w alkoholu. Obsługa zapewniała natomiast, że rachunki klienci płacili dobrowolnie, w klubach jest monitoring, a ceny drogich drinków i szampanów znajdują się w menu. Zgłoszenia klientów zazwyczaj kończyły się w prokuraturze umorzeniami lub odmową wszczęcia postępowania.

Podobny do sopockiego proces wytoczyły agencji "Event" władze Wrocławia. W sierpniu ubiegłego roku tamtejszy sąd apelacyjny oddalił powództwo uznając, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych gminy.

(e)