Dwaj młodzi mężczyźni zatrzymani po sobotnim incydencie na stadionie Ruchu Chorzów usłyszeli prokuratorskie zarzuty. Będą odpowiadać z artykułu 163 Kodeksu Karnego. Grozi im do 10 lat więzienia.

Mężczyźni odpowiedzą za "sprowadzenie zdarzenia, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach poprzez eksplozję materiałów wybuchowych lub łatwopalnych".

W poniedziałek policjanci sprawdzili, co stałoby się, gdyby ukryty na stadionie ładunek został odpalony. Policjanci odtworzyli sytuację, jaka mogła zajść na meczu. Zakopali ten ładunek i przy ogrodzeniu zawiesili ubrania, które zajęły się ogniem - mówiła naszemu dziennikarzowi Justyna Dziedzic z chorzowskiej policji. Eksplozji nie było. Powstał płomień. Opinia biegłego pozwoli na stwierdzenie, czy mógł stworzyć on zagrożenie dla osób - tłumaczyła. 

Obaj podejrzewani nie przyznają się do winy. Jeden ma 21, drugi 23 lata. Ładunek zakopali prawdopodobnie po to, by podpalić flagi kibiców z Zabrza.

Ładunek na stadionie znaleziono w sobotę, przed meczem Górnik-Ruch. Policja przez kilka godzin przeszukiwała stadion. Ostatecznie Wielkie Derby Śląska odbyły się, ale bez udziału kibiców z Zabrza.

Policja chce zamknięcia dla kibiców stadionu Ruchu Chorzów. Wniosek w tej sprawie jest właśnie przygotowywany. Ma trafić do prezydenta Chorzowa.

Na boisku, pierwszy raz od 18 lat, mecz na Cichej wygrał Górnik. Było 1:2.

(mn)