53-letni mężczyzna śmiertelnie pobił w Rudzie Śląskiej swoją bratanicę. Dramat rozegrał się na oczach dzieci. Mężczyzna jest już w tymczasowym areszcie. Zostanie przebadany psychiatrycznie.

Mężczyzna mieszka w Niemczech. Na Śląsk przyjechał na pogrzeb swojej matki. Kilka godzin po uroczystościach przyszedł do mieszkania swojej bratanicy. Wtedy rozpętała się awantura, która zakończyła się tragicznie.

53-latek dobijał się do drzwi. Kiedy otworzył mu mąż kobiety, zaatakował go. Mężczyzna z dwójką dzieci w wieku 2 i 6 lat uciekł z mieszkania. W środku została bratanica napastnika i jej 17-letnia córka. 53-latek zaatakował matkę. Córka próbowała jej bronić, ale też została uderzona.

Mężczyzna tak dotkliwie pobił 37-latkę, że kobieta - mimo reanimacji - zmarła. Między innymi z powodu tej agresji prokurator uznał, że nie było to śmiertelne pobicie, ale zabójstwo. I taki też zarzut postawiono napastnikowi - mówi Arkadiusz Ciozak z policji w Rudzie Śląskiej.

Mężczyzna w chwili zbrodni był pijany. Nie przyznał się do winy. Motywem mógł być narastający od lat konflikt rodzinny.

53-latek został tymczasowo aresztowany przez sąd. Sąd zlecił już pierwsze badania psychiatryczne podejrzanego. Niewykluczone, że będą konieczne kolejne.

(MRod)