Ukraina liczy głosy. Ale już wiadomo, że czeka ją prezydencka dogrywka. Za 3 tygodnie w II turze wyborów zmierzą się Janukowycz i Juszczenko. Żaden z nich nie zdobył podczas wczorajszego głosowania wymaganych 50 proc. poparcia.

Wg ostatnich danych, kandydat opozycji otrzymał 39,16 proc. głosów, obecny premier niewiele ponad 40. Tym samym znacznie zmniejszyło się poparcie dla Wiktora Janukowycza – z 20 proc. tuż po rozpoczęciu obliczania głosów do niecałego procenta obecnie.

Zadniem obserwatorów za wcześnie, by mówić o nałożeniu na Ukrainę sankcji w związku z wczorajszymi wyborami prezydenckimi. Z wyciąganiem wniosków poczekamy do drugiej tury - stwierdziła Hanne Severinsen, przedstawicielka Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy w niezależnej ukraińskiej telewizji Kanał 5.

Co ciekawe, sztab Wiktora Janukowicza zagroził zaskarżeniem wyborów, jeśli urzędujący premier nie zwycięży w pierwszej turze, lub jeśli przewaga nad Juszczenką będzie niewielka. Według szefa sztabu Janukowycza, każda inna sytuacja będzie oznaczała, że mogło dojść do fałszerstwa.

To zaskakująca odpowiedź na obawy komentatorów, że jeśli ktoś mógłby sfałszować wybory, na pewno nie Juszczenko. W Kijowie jest specjalny wysłannik RMF Piotr Sadziński. Posłuchaj jego relacji:

Wybory przebiegały dość spokojnie, choć nie obyło się bez incydentów. W nocy 10 uzbrojonych mężczyzn napadło na lokal wyborczy w obwodzie kirowogradzkim, w środkowej Ukrainie. Napastnicy oddali kilka strzałów w powietrze i ukradli karty do głosowania. Nieoficjalnie wiadomo, że w tym lokalu Wiktor Juszczenko zdecydowanie wygrał z Janukowyczem; otrzymał prawie dwa razy więcej głosów niż urzędujący premier.

Dodajmy, że z danych komisji wyborczych wynika, że do urn poszło aż 74 proc. uprawionych.