"Ewa Kopacz przygotuje nową ustawę dotyczącą wysokości wynagrodzeń w spółkach Skarbu Państwa" - mówi minister sprawiedliwości Cezary Grabarczyk. To efekt zamieszania wokół minister infrastruktury Marii Wasiak i byłego doradcy premiera Igora Ostachowicza. Wasiak w piątek przekazała na cele charytatywne półmilionową odprawę, którą dostała odchodząc do rządu z PKP. Stało się tak po interwencji szefowej rządu. Ostachowicz z kolei zrezygnował z zasiadania w zarządzie PKN Orlen, za co mógł dostawać rocznie 2 mln zł.

Na razie projekt dotyczący wysokości wynagrodzeń w spółkach Skarbu Państwa jest w powijakach. Ma jednak zapobiec podobnym wpadkom, do których doszło na początku kadencji rządu - mówi minister Grabarczyk. Poczekajmy, to będzie kompleksowa propozycja, która zarówno będzie dotyczyła kwestii obsadzania w wyniku konkursów, ale także będą wprowadzone pewne zasady  wynagradzania - tłumaczy Grabarczyk.

PiS nie wyklucza poparcia projektu. Są jednak warunki - dodał poseł Jacek Sasin. Żeby mówić o jakiś poparciu, poważnej rozmowie nad projektem, ten projekt się musi przede wszystkim pokazać. Musi być przejrzystość procedur, co do tego nie ma żadnych wątpliwości i merytoryczność w ocenie tych kandydatów, którzy do tych spółek czy do stanowisk tych w zarządach spółek będą aspirować. Te dwie sprawy są na pewno niezwykle ważne. Trzecia, której też nie można tracić z oczu, to czy oni będą rzeczywiście reprezentować interesy Skarbu Państwa, no bo taka jest rola tych delegatów Skarbu Państwa do zarządów czy do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, żeby oni pilnowali tam polskiego interesu. To wszystko musi w tym projekcie się znaleźć - mówi Sasin.

Polityk PiS ocenia jednak, że na razie informowanie przez rząd o tym projekcie, to zabieg marketingowy i tuszowanie wpadki z Wasiak i Ostachowiczem.

Albo odprawa, albo rząd

W piątek minister infrastruktury Maria Wasiak przekazała odprawę, którą otrzymała po odejściu z zarządu PKP SA na cele charytatywne. Jak dowiedział się nieoficjalnie nasz reporter, rezygnacja z 510 tys. zł odprawy była warunkiem, by pozostała w rządzie. Wcześniej Wasiak zrezygnowała z premii za pracę w PKP.

"Informuję, że podjęłam decyzję o przekazaniu całej kwoty otrzymanej tytułem odprawy w związku z odwołaniem mnie, po dziesięciu latach pełnienia funkcji członka zarządu spółki PKP S.A., na cele Stowarzyszenia Centrum Młodzieży "Arka" w Radomiu.
Proszę potraktować to jako wyraz mojego osobistego wsparcia dla Pani Premier w pełnieniu trudnej misji jakiej się Pani Premier podjęła przyjmując obowiązki Prezesa Rady Ministrów.
Jednocześnie pragnę podkreślić, że moja decyzja nie oznacza podważenia sensowności i potrzeby zatrudniania w podmiotach gospodarczych, których udziałowcem jest Skarb Państwa osób o wysokich kwalifikacjach z wynagrodzeniem odpowiadającym stawkom rynkowym. Według mojego głębokiego przekonania sprzyja to, bowiem najlepiej rozumianej misji dobrego zarządzania majątkiem spółki".


Maria Wasiak z zarządu PKP S.A. za odejście do rządu otrzymała 510 tys. zł. Suma jest duża, mimo że PKP jest spółką Skarbu Państwa, a w nich obowiązuje tzw. ustawa kominowa. W 2012 roku minister Sławomir Nowak wprowadził jednak do zarządu PKP kontrakty menadżerskie, w których wysokość zarobków ograniczały tylko rynek i przyzwoitość.

"Odprawa w wysokości dwunastokrotności miesięcznej pensji wynika z kontraktu zawartego z Panią Marią Wasiak w 2012 roku, którego zapisy są zgodne z Uchwałą Rady Nadzorczej i Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy z 2012 roku. Zgodnie z kontraktem, wypłata odprawy nastąpiła w sposób automatyczny ze środków PKP S.A. Nie wiąże się ona zatem z podejmowaniem jakichkolwiek decyzji administracyjnych" - podało PKP S.A. w przesłanym oświadczeniu.

Wasiak wcześniej zrezygnowała z premii

Prezes PKP zarabiał więc 59 tys. zł miesięcznie. Wiceprezes, czyli Maria Wasiak - 42,5 tys. zł miesięcznie, nie licząc premii. Mogła ona wynieść nawet ponad 250 tysięcy rocznie. Wasiak już jednak zapowiedziała, że po ocenie pracy Zarządu PKP S.A, zrezygnuje z tej premii, którą mogłaby otrzymać.

"Pani Maria Wasiak, obejmując stanowisko Ministra Infrastruktury i Rozwoju, zrzekła się wszystkich świadczeń, które mogłaby otrzymać za okres jej członkostwa w Zarządzie PKP, a które wymagałyby jakiejkolwiek decyzji podległego jej Ministerstwa lub przedstawicieli tego resortu, czyli np. nagrody za efekty pracy w roku 2014, która będzie rozpatrywana w 2015 roku" - napisała spółka w oświadczeniu.

Także Ostachowicz zrezygnował pod presją Kopacz

Igor Ostachowicz - były doradca premiera Donalda Tuska - krótko cieszył się pracą w zarządzie PKN Orlen. Były doradca Donalda Tuska ds. wizerunku w środę został członkiem zarządu koncernu. Miał zajmować się m.in. komunikacją korporacyjną, a za swoją pracę dla spółki miał dostawać 2 miliony złotych rocznie. W piątek zrezygnował z funkcji. Według informacji dziennikarzy RMF FM, to efekt interwencji premier Ewy Kopacz. Oficjalny powód rezygnacji: "troska o interes spółki publicznej PKN ORLEN S.A. w związku z kontrowersjami, jakie wywołała ta nominacja".

Według informacji dziennikarzy RMF FM Kopacz, pod groźbą dymisji, nakazała ministrowi Skarbu Państwa wycofanie rekomendacji dla Ostachowicza - do zarządu PKN Orlen został on bowiem powołany na wniosek ministra. Minister Włodzimierz Karpiński wycofał rekomendację.

Jak donosi Konrad Piasecki, współpracownicy szefowej rządu twierdzą nieoficjalnie, że nie wiedziała ona wcześniej o nominacji dla Ostachowicza. Wedle krążących w PO wieści, nominacja ta była samodzielną decyzją ministra skarbu, ale stał za nią i zasugerował ją ministrowi były premier i wciąż przewodniczący Platformy Donald Tusk.

Okazuje się, że Ostachowicz nie dostanie odprawy za to, że został członkiem zarządu PKN Orlen. Były doradca Donalda Tuska został wprawdzie powołany do zarządu spółki przez Radę Nadzorczą, ale - jak ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda - nie podpisał jeszcze kontraktu. To oznacza, że nie zaczął jeszcze wykonywać swoich obowiązków. Dlatego nie dostanie ani grosza z ponad dwumilionowej pensji i nie otrzyma żadnej odprawy.