Do końca kadencji Sejmu zostały trzy miesiące i aż 320 projektów ustaw. Większość dokumentów z tego stosu nie doczeka się uchwalenia i trafi do kosza. W przyszłym tygodniu marszałek Grzegorz Schetyna chce ustalić z klubami parlamentarnymi krótką listę spraw, nad którymi Sejm skupi się na ostatnich posiedzeniach.

O tym, co posłowie będą chcieli uchwalić rzutem na taśmę, a co będzie skazane będą na niszczarkę, zdecyduje wartość wyborcza projektów, a nie to, jak zaawansowana jest praca nad ustawą. Szanse dostaną te projekty, którymi Platforma będzie mogła uwieść kolejne grupy wyborców. Stąd np. pilna ścieżka dla projektu, który ma ulżyć zadłużonym w walutach albo dopychanie kolanem nowego prawa spółdzielczego. Rosną szanse na uchwalenie po czterech latach prac ustawy o in vitro, choć współautor projektu, poseł Jarosław Gowin, uważa kończenie prac nad tym projektem w zgiełku kampanii za absurd. Poruszanie tego problemu teraz tuż przed wyborami, to byłby po prostu populizm - twierdzi.

Tyle że licząc na utrzymanie władzy bez konieczności powyborczej koalicji z SLD, Platforma musi zabiegać właśnie o wyborcę lewicowego. Dlatego to SLD żąda dokończenia prac nad ustawą o związkach partnerskich. Platforma nie przyłoży do tego ręki przed wyborami, by mieć co obiecywać w czasie kampanii wyborczej.